poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział czwarty

Obudziłam się ze strasznym bólem. Ręką dotknęłam mojego prawego policzka, strasznie mnie to zabolało. Jednym ruchem wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Gdy spojrzałam na moje odbicie otworzyłam szeroko oczy. Miałam kilka siniaków, skaleczeń oraz wysuszonej krwi na twarzy. Przestraszyłam się, przecież za kilka godzin mam zakończenie szkoły. Na dodatek co powiem Ellingtonowi? Chwyciłam do ręki mokrą chusteczkę, po czym przetarłam moją zabrudzoną twarz. Wyglądałam strasznie. W tym momencie poczułam ból w sercu. Uświadomiłam właśnie sobie, że nikt nigdy mnie nie pokocha, nigdy nie doznam prawdziwej miłości. Rozpłakałam się, znowu. Nie potrafię żyć ze świadomością, że jestem inna, nielubiana i niechciana. Podparłam się o biurko i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech, tak zazwyczaj robię, gdy chce się uspokoić. Chciałam już zakryć te wszystkie rany, kiedy nagle do pokoju wszedł Ellington.
-Boże, Delly, co ci się stało?-spytał przerażony podbiegając w moją stronę. Ja tylko jedną ręką przetarłam moje łzy z policzka i spojrzałam na niego.
-Nic Ellington, wszystko w porządku-powiedziałam powstrzymując się od płaczu.
-Rydel, ktoś cię pobił...-powiedział podnosząc mój podbródek. Delikatnie przejechał ręką po moich ranach. Poczułam ciepły dreszcz.
-Rydel, powiedz kto ci to zrobił, skarbie-powiedział głaszcząc mnie po włosach.

-Ell, sama nie wiem, on, ja go nie znam-powiedziałam tuląc się do niego. Tylko przy nim czułam się bezpieczna, wiedziałam, że stanął by w mojej obronie. Ellington przybliżył się w moją stronę i pocałował mnie w czubek mojej głowy.
-Jesteś pewna, że nie wyrządził ci większej krzywdy?-spytał odgarniając moje włosy za ucho. Przełknęłam mocno ślinę i postanowiłam powiedzieć mu prawdę.
-On chciał mnie zgwałcić-powiedziałam cicho płacząc w ramię Ellingtona. Spojrzałam na jego twarz, był wściekły.
-Boże, niech tylko dorwę tego gnoja, obiecuję ci, że nie odpuszczę-powiedział głaszcząc mnie po plecach-On ci nic nie zrobił?-spytał bojąc się o mnie.
-Na szczęście nic się nie wydarzyło, gdyż mój kolega stanął w mojej obronie-powiedziałam. Nie wiedziałam, dlaczego nazwałam Ryana kolegą, ale cóż, jestem mu wdzięczna za to co dla mnie zrobił.
-Delly, obiecuję ci, że nie zostawię tak tej sprawy, znajdę tego dupka. A teraz mamy mało czasu, więc ubieraj się na zakończenie, pojadę z tobą-powiedział sadzając mnie na łóżku-Bynajmniej będę miał pewność, że jesteś bezpieczna-dodał i ruszył w kierunku drzwi. Gdy poszedł wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, aby wyjąć moją sukienkę. Przypomniałam sobie o niej dopiero dzisiaj, nigdy nie miałam jej jeszcze ubrane. Dostałam ją kiedyś od mamy, była śliczna. Szybkim ruchem zrzuciłam z siebie moją piżamę i ubrałam się w sukienkę. Wyszukałam już tylko buty i ubranie miałam już przygotowane. Podeszłam więc do mojego biurka, oczyściłam moją twarz, a zaraz później rany zamaskowałam pudrem. Co prawda, były one dosyć widoczne, jednak mniej przykuwały uwagę.  Wykonałam jeszcze lekki makijaż i w zaledwie parę minut byłam gotowa do wyjścia. Wyszłam więc z pokoju, a w korytarzu spotkałam Ellingtona, który wiązał sobie krawat.
-Moja piękność-powiedział uśmiechając się.
-Daj pomogę ci-zaśmiałam się pomagając mu.
-A więc, gotowa?-spytał.
-Tak, możemy jechać-odpowiedziałam.


                                                                                                        ***
-Rydel Lynch-powiedziała dyrektorka wołając mnie. Ja dumna z siebie szłam wyprostowana w stronę nauczycielki. Stanęłam na przeciwko niej, a ona podarowała mi świadectwo, list gratulacyjny oraz pamiątkowe zdjęcie klasowe. Podziękowałam jej i po raz ostatni ją przytuliłam. 
-Bądź silna Rydel. Życzę ci powodzenia w dalszym życiu-powiedziała klepiąc mnie po ramieniu, a ja uśmiechnęłam się do niej. Zaraz potem stanęłam w rzędzie obok innych uczniów. W między czasie spojrzałam na Ellingtona, który zadowolony zaczął klaskać. Zaśmiałam się lekko, jednak starałam się zachować powagę. Staliśmy tam chwilę, jednak zaraz potem nastąpiło wielkie pożegnanie. Niedaleko mnie stała Isobel, więc od razu do niej podbiegłam.
-Gratulacje Isobel!-krzyknęłam do niej przytulając ją. Ona tylko uśmiechnęła się do mnie.
-Gratulacje Delly-powiedziała-Idziesz dziś na imprezę pożegnalną, tak?
-Jasne, że idę.
-Nie masz nic przeciwko, jeśli poszłybyśmy razem? Przyszłabym po ciebie-spytała. 
-To świetny pomysł, bądź u mnie o 18-odpowiedziałam z uśmiechem.
Stałam tak kilka minut rozmawiając z Isobel, aż nagle podszedł do nas Ryan.
-Cześć Delly, możemy pogadać?-spytał łapiąc się za głowę. Przeraziłam się, kiedy ujrzałam jego blizny na ciele, boże to wszystko przeze mnie.
-To widzimy się wieczorem-powiedziała Isobel i poszła. Ja natomiast bacznie przyglądałam się Ryanowi.
-Boże Ryan przepraszam, to wszystko przeze mnie-powiedziałam.
-Nie, to ja przepraszam, za wszystko Rydel-odpowiedział-Wiem, że wcześniej cię zraniłem, ale zależy mi na tobie, proszę wybacz mi-powiedział patrząc w moje oczy. Ja natomiast stałam nie wiedząc co mam powiedzieć. Mimo tego, że mnie uratował to nie potrafiłam mu wybaczyć.
-Delly, kto to?-spytał Ellington. Momentalnie moje serce zaczęło bić jak oszalałe. 
-Um, to kolega-powiedziałam.
-Chodź już, musimy wracać do domu-oznajmił i pociągnął mnie za rękę. Odetchnęłam z ulgą, gdyż nie zadawał mi żadnych pytań na temat Ryana. Szliśmy szybkim krokiem w stronę samochodu. Ellington otworzył mi drzwi od auta i wracaliśmy do domu.
-Nie chcę, abyś spotykała się z tym kolesiem nigdy więcej-powiedział Ellington patrząc przed siebie. Zaśmiałam się.
-Rydel, on nie jest odpowiedni dla ciebie-mówił poważnym tonem. Jego mięśnie całkowicie się napięły. 
-Ell, spokojnie, to tylko kolega ze szkoły-powiedziałam. On natomiast odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał się na mnie. Uśmiechnęłam się lekko do niego, jednak on nie zareagował. Po kilku minutach spędzonych w ciszy byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do domu. Zdjęłam tylko moje buty i od razu skierowałam się w stronę mojego pokoju. Odłożyłam moje rzeczy ze szkoły na biurko i rzuciłam się na łóżko. W tym momencie poczułam właśnie, że jestem wolna, nie będę musiała już nigdy wracać do tej szkoły. Jednak zastanawiałam się co będzie dalej, jak to się wszystko potoczy. Postanowiłam trochę się zrelaksować, więc poszłam do łazienki i zaczęłam napuszczać wodę do wanny. Zdjęłam z siebie ubrania i szybkim ruchem weszłam do gorącej wody. Zamknęłam moje oczy i zaczęłam rozmyślać o tym co Ryan dziś do mnie powiedział 'zależy mi na tobie, proszę wybacz mi'. Przecież on zawsze traktował mnie jak jakiegoś śmiecia, a teraz mu na mnie zależy? Cóż, w tej chwili miałam wielki mętlik w głowie, wszystko mi się mieszało. Posiedziałam trochę w wannie, umyłam się i wyszłam. Oplotłam ręcznik wokół mojego ciała i podeszłam do lustra, aby wysuszyć włosy. Potem rozczesałam je i na włosach splotłam warkocza. Wyszłam z łazienki i kierowałam się w stronę szafy. Wyjęłam czystą bieliznę, koszule z ćwiekami i krótkie spodenki. Ubrałam ciuchy i podeszłam do lustra w pokoju, aby wykonać delikatny makijaż. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegałam już ze schodów, kiedy zauważyłam jak Ellington otwiera drzwi.
-To chyba jakaś pomyłka-powiedział na co ja zaśmiałam się.
-Ellington głupku, ona przyszła po mnie-powiedziałam, a on uśmiechnął się-Ellington, to jest Isobel, Isobel to jest Ellington-przedstawiłam ich.
-To co, podwieźć was dziewczyny?-zapytał.
-Nie dzięki, przejdziemy się.
-Dobra, tylko uważaj na siebie Delly, pilnuj ją Isobel-powiedział.
-Ellington!-krzyknęłam ze śmiechu. Zaraz potem wyszłyśmy z domu. Na dworze było jeszcze dosyć jasno. Impreza miała odbywać się na zewnątrz, można było ją nazwać takim festiwalem, gdyż podczas niej miały odbywać się różne koncerty. Nie miałyśmy stąd zbyt daleko, gdyż w oddali słychać było donośne dźwięki muzyki. W zaledwie kilka minut drogi byłyśmy na miejscu. Było tu strasznie dużo ludzi. 
-Cześć dziewczyny-usłyszałam. Pośpiesznie odwróciłam się w bok i ujrzałam tak zwaną 'ekipę'. Sama nie wiem dlaczego ich tak nazywam, ale cóż. Byli tam wszyscy, oprócz Ryana, nie było go z nimi.
-Gdzie jest Ryan?-spytała Isobel reszty.
-Siedzi sam przy stole, nie chciał tu iść z nami-powiedziała Shelby. Ja słysząc te słowa zrozumiałam, że chodzi o mnie. Nie chciałam psuć mu dzisiejszego dnia, więc postanowiłam do niego pójść i porozmawiać.
-Zaraz wracam-rzuciłam do nich i rozpoczęłam poszukiwania Ryana. Ilość ludzi strasznie utrudniała mi przejście. Na szczęście po kilku minutach go znalazłam.
-Ryan, wszędzie cię szukałam-powiedziałam do chłopaka.
-Delly to miłe, że przyszłaś, ale chyba wolałbym zostać tu sam.
-Nie ma mowy-odpowiedziałam.
-Ugh, dlaczego ty jesteś taka uparta...
-Dobra, słuchaj Ryan, przechodząc do rzeczy to ja chciałam cię przeprosić. I nie mów, że to nie moja wina, gdyż ja wiem swoje, proszę wybacz mi-powiedziałam.
-Delly...-chciał dokończyć, jednak przerwałam mu całując go. Tak, to ja go pocałowałam, choć nie wiem dlaczego to zrobiłam.
-Rydel, to było...-mówił dotykając swojej wargi.
-Tak, wiem. A teraz ładnie proszę abyś poszedł ze mną do reszty znajomych.
-Jasne-powiedział i szedł wraz ze mną. Nie odzywaliśmy się do siebie przez krótką chwilę. To, co łączyło mnie z Ryanem to było coś dziwnego, nigdy nie zrozumiem tego uczucia.
-Ryan!-zawołała Shelby przytulając go czule. Ja speszona zaczęłam drapać się po głowie.
-Ja może skoczę po piwo-powiedziałam odchodząc od nich. Nie wiem dlaczego, ale znów czułam się przy nich nieswojo. Podeszłam więc do pobliskiego baru. Stanęłam w kolejce za kilkoma osobami. Moją uwagę przykuł mężczyzna, który przez cały czas przyglądał mi się z chytrym uśmiechem. Stojąc tam wypadł mi telefon z kieszeni, więc schyliłam się, aby go podnieść. Jednak gdy to zrobiłam, przestraszyłam się. Chłopak, który stał przede mną miał dokładnie takie same buty, jak ten który włamał się do naszego domu, to właśnie na nich widniała ta wielka dziura. W dodatku tą samą twarz ujrzałam wczoraj u tego faceta, który próbował mnie zgwałcić. Pośpiesznie wstałam do pozycji stojącej i zaczęłam biec jak najszybciej mogłam, chciałam stąd uciec. Mężczyzna spostrzegł się, że przed nim uciekam, więc zaczął mnie gonić. Przyśpieszyłam tępo i wbiegłam w głąb lasu. Chciałam się tu gdzieś schować, byłam przerażona. Wbiegłam na jakąś opuszczoną ścieżkę i szukałam schronienia. Podczas biegu jednak wpadłam pod jakąś gałąź i straciłam przytomność.

_________________________________________________________________________________
No i mamy 4 rozdział ^^. Wiem, że rozdziały dodaję rzadko. Ale nie mam zbytnio czasu. Prawie codziennie mam sprawdzian/kartkówkę. Poza tym moja sytuacja z jednego przedmiotu jest niezbyt ciekawa więc póki moje oceny się nie polepszą (o ile się polepszą) to nie jestem pewna czy dam radę coś napisać. 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział trzeci

Obudziłam się. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam słoneczne promienie docierające z okna. Na dworze była piękna pogoda. Słychać było poranne ćwierkanie ptaków. Uśmiechnęłam się sama do siebie, pierwszy raz miałam tak wspaniałą pobudkę. Wstałam z łóżka i podeszłam w stronę okna. Ujrzałam tam dwójkę małych dziewczynek, które skakały przez skakankę. Widząc to od razu przypomniały mi się dobre czasy kiedy wraz z moją siostrą codziennie wychodziłyśmy na dwór. Zawsze wcześnie rano wychodziłyśmy się bawić, a wracałyśmy późnym wieczorem. Na samą myśl o tym na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Uradowana zeszłam na dół do kuchni. Gdy weszłam do pomieszczenia zastałam tam Ellingtona. 
-Dzień dobry-szepnęłam mu do ucha, a on odwrócił się w moją stronę.
-Dzień dobry-odpowiedział łapiąc mnie w pasie. Zaraz potem posadził mnie na blacie kuchennym. 
-Wszystko w porządku po wczoraj?-spytał troskliwie. Ja tylko kiwnęłam twierdząco głową, a on zaczął mnie łaskotać.
-Ellington, proszę przestań-powiedziałam śmiejąc się. Kochałam go za to, że często potrafił mnie rozweselić i pocieszyć. Ellington jest jedną osobą, do której mam tak wielkie zaufanie.
-Zrobiłem ci naleśniki-mruknął do mojego ucha.
-Nie wierzę, że to nie są kanapki-powiedziałam rozbawiona. Chciałam już zejść z blatu, aby zjeść, jednak Ellington mnie zatrzymał.
-Delly, poczekaj...-powiedział przytrzymując moje nadgarstki.
-Tak?-spytałam.
-Chcę, abyś wiedziała, że nigdy nie pozwolę na to, żeby ktokolwiek cię skrzywdził-oznajmił odgarniając przy tym moje blond włosy za ucho. Ja tylko spojrzałam się na niego i uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że mu na mnie zależy, chociażby w najmniejszym stopniu.
-Wiem Ellington-odpowiedziałam przytulając go. On natomiast posadził mnie do siebie na barana. 
-Ell, głupku, co ty robisz?-spytałam rozbawiona. On nie odpowiadając szedł dalej, aż w końcu zatrzymał się przy stole.
-Teraz życzę smacznego-powiedział stawiając mnie na nogi. Od razu poczułam wspaniały zapach naleśników. 
-Mam nadzieję, że się nie zatruję-zaśmiałam się. Zasiadłam do stołu i zaczęłam jeść posiłek. Naleśniki były przepyszne, naprawdę nie wiedziałam, że Ellington tak dobrze gotuje. Zjadłam więc posiłek z wielkim apetytem, a potem pobiegłam na górę do swojego pokoju, gdyż postanowiłam się ubrać. Otworzyłam moją szafę i wyjęłam z niej biały t-shirt, dżinsową kamizelkę oraz szorty. Podeszłam do mojej toaletki, gdzie wykonałam delikatny makijaż. Miałam dziś dużo wolnego czasu, więc postanowiłam wejść na twitter'a. Jednak gdy zobaczyłam jednego tweet'a moja twarz zbladła:


"Dziękuję za tamtą noc Delly, byłaś wspaniała x"

Byłam tak strasznie zła na Ryana, co on sobie wyobraża? Zmyśla głupoty i pisze je publicznie. Czułam się tylko wykorzystywana przez niego. Do tego jeszcze przypomniało mi się, że o 16 miał po mnie przyjechać. Ze złości zamknęłam mojego laptopa. Nie miałam zamiaru dłużej tam siedzieć, kto wie co jeszcze bym tam znalazła. Zdenerwowana rzuciłam laptopa na łóżko. Miałam ochotę się pociąć, bądź zrobić coś cokolwiek głupiego, więc wyszłam z pokoju, musiałam się jakoś odstresować. Zeszłam, więc na dół, jednak zastałam tam Ellingtona z jakąś dziewczyną.
-Um, Ellington, nie wiedziałam, że masz dziewczynę...-powiedziałam łapiąc się za głowę.
-C-co?-spytał zdziwiony-Delly, to jest Ana, przyjechała, aby wstawić dodatkowe zamki do drzwi, zabezpieczyć okna oraz wstawić kamery.
-Witam-powiedziała kobieta podając mi rękę. Ja tylko spojrzałam się na nią po czym się zarumieniłam. Nie chciałam tam stać, gdyż czułam się trochę nieswojo, dlatego też poszłam do salonu. Zauważyłam, jak Ellington i Ana wchodząc do ogrodu, więc włączyłam pierwszy lepszy program telewizyjny i zaczęłam oglądać film. Po chwili jednak spostrzegłam się, że jest to jakiś horror, więc pośpiesznie przełączyłam kanał. Chciałam już poszukać czegoś innego w telewizji, jednak usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegar na ścianie, było kilka minut po godzinie 16. No tak, to mógł być tylko Ryan. Pobiegłam szybko w stronę drzwi, gdyż nie chciałam, aby Ellington dowiedział się o tym, że znam kogoś takiego jak on. Zapewne nie byłby zadowolony.
-Cześć piękna-powiedział brunet.
-Błagam, idź do samochodu, zaraz do ciebie przyjdę-powiedziałam zdenerwowana.
-Nie wierzę ci, chcę pierw nagrodę.
-Jaką znów nagrodę?
-Pocałuj mnie, to poczekam w samochodzie-powiedział szczerząc się. Ja tylko spojrzałam na niego zła, ale nie miałam wyjścia. Podeszłam do niego i pocałowałam go, jednak zrobiłam to z przymusu. Nie miałam z tego żadnej przyjemności. Po wykonaniu polecenia odepchnęłam chłopaka od siebie.
-A teraz idź do auta-fuknęłam i przymknęłam lekko drzwi.
Poszłam szybko do Ellingtona, aby powiedzieć mu, że wychodzę.
-Ktoś dzwonił do drzwi?-spytał.
-Tak, to moja koleżanka. Nie masz nic przeciwko, aby wyszła do niej?-kłamałam.
-Jasne, możesz iść, tylko wróć na noc-powiedział.
-O to na pewno nie musisz się martwić-powiedziałam cicho do siebie. Zaraz później wyszłam z domu. Nie chciałam z nim jechać, ale gdybym tego nie zrobiła, to Ellington by się dowiedział. Wsiadłam więc do samochodu.
-To było niezłe mała-powiedział śmiejąc się szyderczo.
-Zamknij się, nigdy tego nie powtórzę-powiedziałam. On wcale mnie nie słuchał. 
-Gdzie my jedziemy?-spytałam.
-Zobaczysz, na pewno ci się spodoba-odpowiedział kładąc rękę na moim udzie. Pośpiesznie zdjęłam jego dłoń.
-Nie pozwalaj sobie!-krzyknęłam. On natomiast po raz kolejny się zaśmiał. Wkurzało mnie jego zachowanie. Był kompletnym dupkiem, który nie okazywał szacunku chyba żadnej dziewczynie.
-Jesteśmy-powiedział Ryan otwierając drzwi. Wychodząc spostrzegłam się gdzie jesteśmy. Byliśmy na pobliskiej plaży w Los Angeles. Szliśmy wzdłuż szerokiej ścieżki, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Moją uwagę od razu przykuły wcześniej już poznane dziewczyny oraz kilku mężczyzn. Najbardziej ucieszyłam się z tego powodu, iż wśród dziewczyn była też Isobel.
Przywitałam się z wszystkimi po kolei, a zaraz potem usiadłam koło brunetki.
-Cześć Delly-przywitała mnie dziewczyna-Idziesz jutro, na imprezę pożegnalną ze szkoły?
-Tak-powiedziałam.
-To się spotkamy-uśmiechnęła się do mnie-Masz już wybraną sukienkę?
Gdy dziewczyna spytała się mnie, złapałam się za głowę.
-Boże, zupełnie o tym zapomniałam!-przez to całe zamieszanie kompletnie zapomniałam o zakończeniu roku i tej imprezie. Ucieszyłam się z tego strasznie, gdyż nareszcie, będę miała już spokój od tego wszystkiego.
-Proszę, proszę, kto tu przyszedł-powiedziała Shelby krzyżując ręce na piersi.
Spojrzałam tylko na nią i posłałam jej złowrogie spojrzenie. 
-Coś ci nie pasuje Shelby?-spytała zła Isobel.
-Tak, ona nie należy do naszego towarzystwa i nigdy nie będzie do niego należeć-powiedziała zdenerwowana.
-Spokojnie, nie mam takiego zamiaru-fuknęłam. Zła pośpiesznie wstałam z miejsca i ruszyłam w dalszą stronę plaży. Nie miałam ochoty tam z nimi przebywać.
-Delly, poczekaj!-krzyknęła Isobel idąc w moją stronę.
Ja usiadłam na wielkich kamieniach, które znajdowały się przy morzu. Zawsze wydawało mi się, że ci ludzie nie są źli, wszyscy są tacy sami, jednak kiedy już się z nimi spotykałam to nie miałam ochoty z nimi przebywać. Oni wszyscy są siebie warci, wszyscy oprócz Isobel, ona jest zupełnie inna.
-Rydel, nie przejmuj się nią-powiedziała Isobel głaszcząc mnie po ramieniu.
-Isobel, to wcale nie jest takie łatwe. Bardzo przejmuję się opinią innych-powiedziałam spuszczając głowę na dół. Tu nie chodziło tylko o Shelby, tyczyło się to również reszty tej 'ekipy'. W dodatku jeszcze te wszystkie problemy powodowały u mnie utratę humoru.
-Chcę ci pomóc Delly-powiedziała.
-Bardzo ci dziękuję Isobel, nawet nie wiesz ile ci zawdzięczam,ale nie obraź się, gdyż chciałabym teraz pobyć trochę sama-powiedziałam uśmiechając się.
-Ok, rozumiem.
Ona tylko odwzajemniła mój uśmiech po czym poszła. Ja natomiast odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech, a zaraz potem wypuściłam powietrze, to w pewien sposób mnie rozluźniało. Dość chłodne już powietrze dawało się we znaki, było mi trochę zimno. Leżałam tam chwilę, kiedy naglę poczułam jak ktoś mnie dotknął. Odwróciłam się. Ujrzałam tam wysokiego, nieznajomego kolesia z ekipy, strasznie się przeraziłam. 
-Hej mała, trochę się zabawimy-powiedział szeptem. Ja natomiast odsunęłam się od niego.
-Z-zostaw mnie-powiedziałam przestraszona.
-Mi nie uciekniesz, kochanie-odpowiedział łapiąc za dół mojej bluzki. szybko odsunęłam jego ręce. On natomiast niezadowolony uderzył mnie z pięści w twarz. Strasznie mnie to zabolało. Poczułam nawet, że z mojego policzka spływa krew.
-Pomocy!-krzyczałam jak najgłośniej mogłam.
-Zamknij się suko, albo będziesz martwa!-krzyknął w moją stronę. Byłam przerażona i prawie pewna, że ten facet mnie zgwałci. 
-Zostaw ją kretynie!-usłyszałam z tyłu. Obróciłam się i zauważyłam złego Ryana. Facet pośpiesznie rzucił mnie na ziemię i podszedł w stronę Ryana. 
-Zrobię z nią co zechcę-powiedział śmiejąc się. Natomiast wkurzony Ryan podszedł do niego i przyłożył mu prosto w twarz. Coraz bardziej bałam się tego co jeszcze się tu może zdarzyć, jednak niezmiernie cieszyłam się, że Ryan stanął w mojej obronie. Jednak bijatyka potoczyła się o wiele gorzej. Zakończyło się tym, że Ryan miał podbite oko i kilka ran na ciele, jednak tamten facet leżał nie przytomny na ziemi.
-Rydel, nic ci nie jest?-spytał Ryan podnosząc mój podbródek.
-Mam tylko drobne rany na twarzy, jest w porządku Ryan. Chcę tylko, abyś odwiózł mnie do domu-powiedziałam płacząc.
-Jasne, tylko nie płacz-powiedział przecierając łzy z mojej twarzy. Następnie ruszyliśmy w stronę samochodu. Nadal nie docierało do mnie to, co stało się właśnie przed chwilą, to było straszne. Siedziałam już w aucie z Ryanem jednak jechaliśmy w wielkiej ciszy. W końcu dotarliśmy na miejsce.
-Przepraszam Rydel-powiedział.
-Nie przepraszaj, gdyż to było nasze ostatnie spotkanie-powiedziałam i wybiegłam z samochodu.