Obudziłam się w moim łóżku. Uniosłam moją głowę ku górze i ujrzałam promienie słoneczne wydobywające się przez okno. Uśmiechnęłam się na ten widok i przetarłam ręką moje zaspane oczy. Chwyciłam do ręki telefon, który leżał na szafce, dochodziła godzina 13. Zauważyłam również, że dostałam wiadomość.
"Cześć Delly masz ochotę wpaść do mnie? Pogoda rewelacyjna, zabierz tylko bikini, posiedzimy przy basenie. Widzimy się o 14 u mnie-Isobel x"
Nie miałam dziś nic do roboty, więc pośpiesznie odpisałam Isobel i wstałam, aby się przygotować. Podeszłam do mojego biurka, ma którym leżała moja szczotka. Rozczesałam delikatnie włosy i spięłam je w wysokiego kucyka. Z szafy wyszperałam mój stary strój kąpielowy oraz ciuchy, z którymi powędrowałam do łazienki. Ubrałam się w nie, a potem umyłam zęby. Na końcu opłukałam twarz zimną wodą i wyszłam z toalety. Po wykonaniu tych czynności zeszłam schodami na dół. Była tu wielka cisza. Zdziwiłam się gdyż nie zastałam w domu Ellingtona. Weszłam do kuchni i na stole zauważyłam pewną kartkę.
"Jestem w pracy, zaczynam od długiego treningu. Zapomniałem ci wczoraj powiedzieć, że dziś mam ważną walkę. Wrócę do domu wieczorem, jakby coś się stało to dzwoń do Rikera-Ellington"
Nie lubiłam jego pracy. Zawsze bałam się, że coś może mu się stać, bądź będzie miał przez to jakieś kłopoty. Nie miałam pojęcia, dlaczego to jego pasja skoro zawsze jest taki miły i opiekuńczy. Ale cóż, skoro to coś co lubi robić, to nie mogę mu tego zabronić. Odłożyłam kartkę ponownie na stolik i podeszłam lodówki w celu przyszykowania sobie śniadania. Zrobiłam sobie nadzwyczajne kanapki z serem i rozpoczęłam konsumowanie posiłku. Po zjedzeniu odłożyłam mój talerz do zlewu i poszłam na korytarz. Ubrałam moje buty i wyszłam z domu. Zakluczyłam wszystkie zamki w drzwiach i ruszyłam w drogę. W przeciągu kilku minut byłam już u Isobel, gdyż mieszkała ona kilka domów dalej. Stanęłam więc przed drzwiami i przycisnęłam dzwonek do drzwi.
-Cześć Rydel, czuj się jak u siebie-powiedziała zapraszając mnie do środka. Jej dom naprawdę mnie zauroczył, był świetnie urządzony.
-Masz piękny dom-powiedziałam uśmiechając się-Mieszkasz tu sama?-spytałam z ciekawości.
-Nie, mieszkam z mamą, ale aktualnie nie ma jej w domu, gdyż jest w pracy-powiedziała.
-A co z tatą?-spytałam, jednak później trochę żałowałam, przecież nie powinny obchodzić mnie jej sprawy rodzinne.
-Moi rodzice rozwiedli się gdy miałam 10 lat, gdyż tata zdradził moją mamę. Nie widziałam go już od kilku lat, nawet nie wiem gdzie teraz jest. Wiem tyle, że ma już nową rodzinę...-powiedziała ze smutkiem. Zrobiło mi się przykro z tego powodu.
-Bardo mi przykro-powiedziałam przytulając ją.
-Jest okej, długo go nie widziałam i mam nadzieję, że już więcej go nie zobaczę-westchnęła-Chodźmy do ogrodu-dodała. Zrozumiałam, że nie ma ochoty rozmawiać na ten temat, więc poszłam za nią nie odzywając się. Gdy wyszliśmy na jej podwórko ujrzałam cudo. Wszystkie rośliny i kwiaty dodawały uroku temu miejscu. Uśmiechnęłam się na sam widok i usiadłam na jeden z leżaków. Zrzuciłam z siebie moje ubrania pozostając w bikini. Zaraz potem ułożyłam się wygodnie na leżaku i poczułam jak słoneczne ciepło ogrzewa moje ciało.
-Może drinka?-spytała Isobel podając mi szklankę do ręki. Podziękowałam jej i usłyszałam, muzykę dobiegającą z radia. Zamknęłam moje oczy i zaczęłam popijać mój napój. Strasznie brakowało mi takiego odpoczynku. Ostatnio ciągle tylko się stresuję, złoszczę i narzekam. Opalałyśmy się dobrą chwile, kiedy Isobel zadała mi pytanie.
-Masz ochotę popływać?
-Czemu nie-odpowiedziałam i wstałam z leżaka. Delikatnie zanurzyłam moje nogi w wodzie, a po kilku minutach zamoczyłam się cała. Isobel podała mi materac wodny, na którym się położyłam się razem z nią.
-Delly, chciałam się coś zapytać-powiedziała.
-Tak?
-Może to zabrzmi głupio, ale dlaczego mieszkasz z Ellingtonem, gdzie twoi rodzice?-spytała. Ja natomiast przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam czy powinnam powiedzieć jej prawdę, ale skoro ona opowiedziała mi swoją historię...
-Isobel, ja mam siostrę bliźniaczkę, to znaczy miałam. Moi rodzice wraz z nią zginęli w wypadku. Ellington wziął mnie pod opiekę...-powiedziałam a ona zszokowana patrzała na mnie.
-Jejku Delly, ja naprawdę nie wiedziałam.
-W porządku.
-Ja naprawdę cię podziwiam-powiedziała klepiąc mnie po ramieniu. Jej słowach dodały mi lekkiej otuchy, jednak nie chciałam już rozmawiać na ten temat.
Wtedy zapadła cisza. Słychać było tylko radio.
"Już dziś przekonamy się kto wygra walkę, kto zostanie naszym bohaterem. Jak myślicie? Będzie to Ellington Ratliff czy Ryan Dalton? Przekonaj się sam!"
-Zaraz, cco?-spytałam z niedowierzaniem. Ell miał walkę z Ryan'em? Nie, nie, nie, to nie możliwe. Złapałam się za głowę. To dlatego Ellington nie kazał mi się z nim spotykać, oni się znali. Isobel starała się mnie uspokoić jednak nie wyszło, nerwy wróciły. Wyszłam pośpiesznie z wody i zaczęłam grzebać w kieszeniach moich spodni, w celu odnalezienia telefonu. Gdy miałam go w ręku wybrałam numer do Rikera.
-Riker, chciałabym abyś mnie gdzieś zawiózł, to ważne-powiedziałam szybko.
-Dobrze, gdzie jesteś?-spytał. Pośpiesznie podałam mu adres Isobel i zakończyłam połączenie. Odłożyłam mój telefon na leżak i chwyciłam moje ubrania.
-Jedziesz ze mną Bela?
-Jeśli to nie problem to oczywiście-odpowiedziała. Ja natomiast pobiegłam w stronę łazienki, aby się przebrać. Ściągnęłam mój mokry strój kąpielowy i założyłam na siebie suchą bieliznę i ciuchy. Wyszłam przyśpieszonym krokiem z toalety i usłyszałam trąbienie samochodu.
-Jedziemy Isobel-powiedziałam i pociągnęłam ją za rękę. Strasznie się śpieszyłam, gdyż walka zaczynała się za kilka minut. Ona tylko zamknęła drzwi na klucz i weszłyśmy do samochodu.
-Gdzie chcesz jechać?-spytał zdziwiony Riker.
-Na walkę Ellingtona.
-Ale Ellington powiedział...
-Mam w dupie to co powiedział, chce tam jechać-powiedziałam zła.
-Okej, ale nie rób żadnych głupot Delly-powiedział i odpalił silnik samochodu. Przez całą drogę siedziałam w ciszy, byłam strasznie zła. Wszystko było takie dziwne.
-Jesteśmy-powiedział Riker. Ja pośpiesznie otworzyłam drzwi od samochodu i szłam w stronę hali.
-Rydel poczekaj!-krzyknęła Isobel w moją stronę.
-Nie warto się z nią sprzeczać, ona jest zbyt uparta-powiedział Riker, jednak ja zignorowałam to, teraz tylko chciałam porozmawiać z Ellingtonem. Było tu strasznie dużo ludzi. Przepchałam się przez tłumy, aby znaleźć Ellingtona. Wbiegłam na jakiś wielki korytarz.
-Jak się tu znalazłaś panienko?-spytał chwytając mnie za ramię.
-Jestem przyjaciółką Ellingtona, puść mnie.
Ochroniarz pociągnął mnie w stronę pomieszczenia.
-Ellington, znasz ją?-spytał. On tylko spojrzał się w moją stronę i kiwnął potwierdzająco głową. Ochroniarz natychmiastowo mnie puścił i wyszedł. Ellington siedział na ławce w samych spodenkach, zakładał rękawice na dłonie, nawet na zwrócił na mnie żadnej uwagi. Zajęłam więc miejsce obok niego.
-Nie miało cię tu być-powiedział obracając głowę w moją stronę.
-Ale jestem-odpowiedziałam-To dlatego nie pozwoliłeś mi spotykać się z Ryan'em?
-Nie Delly. On po prostu chciał mi ciebie zabrać.
-Co?-spytałam zdziwiona, nie rozumiałam o co mu chodziło.
-Nadal nie rozumiesz? Ty jesteś jedyną osobą, która jest mi bliska. On chciał cię odebrać, chciał abym upadł, abym nie miał żadnego wsparcia od nikogo. To ty zawsze byłaś powodem mojego szczęścia. On chciał mnie zniszczyć, abym skończył z tym co kocham robić i prawie mu się udało. Widziałem was kilka razy Rydel.
Spojrzałam się w jego piękne, brązowe oczy. Widziałam w nich smutek.
"Zapraszamy na ring Ellingtona Raliffa!"-usłyszałam w oddali. Ellington pośpiesznie wstał i kierował się w stronę wyjścia, jednak ja złapałam go za rękę i powstrzymałam go.
-Ellington, dasz radę. Pokonasz go, wiem że potrafisz to zrobić, będę trzymała za ciebie kciuki na widowni.
On spojrzał się na mnie. Ty razem w jego oczach było widać nadzieję. Nie mogąc się powstrzymać przybliżyłam się w jego stronę i musnęłam jego delikatne usta. Nie chciałam go teraz opuszczać, wiedziałam, że mnie potrzebuje. Nie miałam zamiaru kończyć tego pocałunku jednak przerwał nam prowadzący.
"Ellington, czekamy na ciebie!"
-Muszę iść Delly-powiedział odsuwając się.
-Dasz radę Ell, wykończ tego gnoja.
niedziela, 29 grudnia 2013
środa, 4 grudnia 2013
Rozdział piąty
Obudziłam się we wcześniej mi nieznanym pomieszczeniu. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam, że znajduję się w szpitalu. Odwróciłam się w moją lewą stronę i ujrzałam tam śpiącego Ellingtona przy moim łóżku. Siedział na jednym z krzeseł i opierał swoją głowę o ścianę. Wyglądał na strasznie przemęczonego, w dodatku zapewne było mu niewygodnie. Chciałam wstać z łózka, jednak poczułam wielkie ukłucie w brzuchu, jęknęłam z bólu. Nie mogłam się podnieść, nie potrafiłam, brakowało mi sił. Przypadkowo krzycząc obudziłam Ellingtona. Przestraszony pośpiesznie wstał i pochylił się nade mną.
-Delly, wszystko w porządku?-spytał patrząc w moje oczy.
-Jest okej Ellington, tylko strasznie boli mnie brzuch...-powiedziałam.
-Poczekaj, pójdę po lekarza-powiedział pośpiesznie wstając z miejsca i ruszył w kierunku drzwi. Kiedy wyszedł zastanawiałam się co ja i on tak właściwie tu robię. Jak on mnie tam znalazł? Od tego momentu kiedy zemdlałam nic nie pamiętam.
-Witaj Rydel, jak się czujesz?-spytała lekarka.
-Czuję się dosyć dobrze, jednak strasznie boli mnie brzuch-odpowiedziałam.
-Rozumiem, zaraz zrobimy badania, czy mógłby pan na chwilę wyjść?-spytała patrząc w stronę Ellingtona.
-Jasne-powiedział wychodząc z sali. Natomiast lekarka podeszła do mnie bliżej i rozpoczęła badania.
-Widzę, że twój chłopak bardzo cię kocha, był tu całą noc przy tobie, prosiliśmy go aby wyszedł, jednak uparł się, że zostanie-powiedziała sprawdzając bicie mojego serca. Ja zaskoczona jej słowami spojrzałam na nią.
-On nie jest moim chłopakiem, to przyjaciel-powiedziałam.
-Och, wielka szkoda, bylibyście wspaniałą parą-powiedziała uśmiechając się. Ja natomiast zawstydziłam się. Nie lubiłam rozmawiać z ludźmi na temat miłości, bądź innego uczucia, po prostu wolałam zachować to dla siebie. Leżałam tam jeszcze przez chwilę, aż doktorka podała mi leki.
-Zażyj te lekarstwa i odpocznij, jesteś jeszcze trochę osłabiona. Jeśli twój stan zdrowia minimalnie się poprawi, to prawdopodobnie wrócisz do domu-powiedziała poprawiając mi poduszkę-Więc wrócę do ciebie niebawem, jakbyś czegoś potrzebowała to zgłoś się do recepcji-dodała wychodząc z sali. Chciałam już wstać i trochę się przejść, jednak ktoś mi przeszkodził.
-Nie, masz odpocząć-powiedział Ellington kucając przede mną. Ja tylko wywróciłam oczami i spojrzałam na niego.
-Wytłumacz mi coś Ellington-powiedziałam.
-Co mam ci tłumaczyć?-spytał.
-Jak ja się tu znalazłam?
-Byłem na tej imprezie Delly, musiałem tam być, aby mieć pewność, że jesteś bezpieczna. Ostatnio działo się wiele nieciekawych sytuacji, więc bałem się o ciebie. Obserwowałem cię z niedalekiej odległości. Kiedy zaczęłaś uciekać przed tym facetem, to zacząłem biec jak najszybciej mogłem, aby was dogonić. Chciałem mu przyłożyć, ale zauważyłem, że ty upadłaś. Wtedy podbiegłem do ciebie i pośpiesznie wziąłem cię na ręce. Tamten koleś wykorzystał sytuacje i uciekł. Ja natomiast zacząłem mówić do ciebie na co wcale nie reagowałaś, więc poszedłem z tobą do szpitala-powiedział. Ja natomiast zszokowana spojrzałam na niego.
-Kim był ten facet?
-Wiesz Delly, twój tata pożyczył od niego sporą sumę pieniędzy. Twój tata miał w pracy kłopoty finansowe, więc było to konieczne. On torturował twojego ojca, dlatego ja często mu pomagałem. Ten koleś kilka razy nastraszał go, że zabije go bądź jego rodzinę. Zawsze kiedy nie wracał do domu na noc mówił wam, że to wyjazd roboczy, gdyż bał się wracać do domu z podbitym okiem. Po śmierci twojej rodziny oddałem mu część pieniędzy, jednak on wziął kasę i mnie wyśmiał. Od tamtego momentu go nie spotkałem, ale teraz zrozumiałem, że on nie chce żadnej kasy, on chce ciebie Rydel. On chce się zemścić.
Z przerażeniem patrzałam na Ellingtona, który mówił wszystko z wielką powagą. Mój ojciec miał problemy? Czy to możliwe, że to był powód ich śmierci? Wszystko mieszało mi się w głowie. Bałam się co teraz może się stać.
-Delly, spokojnie. Ja nigdy nie pozwolę, aby stała ci się jakakolwiek krzywda, obiecuję że on cię nie dotknie-powiedział siadając na łóżku obok mnie. Ja pośpiesznie wtuliłam się w jego ciepły tors. Czułam bicie jego serca. Uniosłam głowę ku górze i spojrzałam w jego brązowe oczy. On przybliżył się do mnie i wbił swoje malinowe usta w moje wargi. Całował mnie tak czule i delikatnie. Nigdy się tak nie całowałam, on robił to zupełnie inaczej. Po chwili ja odwzajemniłam pocałunek. Po skończonej czynności Ellington spojrzał na mnie.
-Delly, powinnaś odpocząć-powiedział wstając. Ja natomiast szybko złapałam jego rękę.
-Nie Ellington, proszę zostań tu ze mną-poprosiłam. On odwrócił się w moją stronę.
-Dobrze, ale proszę, prześpij się, wtedy będziemy mogli wrócić do domu-powiedział siadając na krześle obok mojego łóżka. Elington był oparty na moim łóżku dzięki czemu złapałam jego rękę i splotłam nasze dłonie zamykając oczy. Zasnęłam.
-Delly, wszystko w porządku?-spytał patrząc w moje oczy.
-Jest okej Ellington, tylko strasznie boli mnie brzuch...-powiedziałam.
-Poczekaj, pójdę po lekarza-powiedział pośpiesznie wstając z miejsca i ruszył w kierunku drzwi. Kiedy wyszedł zastanawiałam się co ja i on tak właściwie tu robię. Jak on mnie tam znalazł? Od tego momentu kiedy zemdlałam nic nie pamiętam.
-Witaj Rydel, jak się czujesz?-spytała lekarka.
-Czuję się dosyć dobrze, jednak strasznie boli mnie brzuch-odpowiedziałam.
-Rozumiem, zaraz zrobimy badania, czy mógłby pan na chwilę wyjść?-spytała patrząc w stronę Ellingtona.
-Jasne-powiedział wychodząc z sali. Natomiast lekarka podeszła do mnie bliżej i rozpoczęła badania.
-Widzę, że twój chłopak bardzo cię kocha, był tu całą noc przy tobie, prosiliśmy go aby wyszedł, jednak uparł się, że zostanie-powiedziała sprawdzając bicie mojego serca. Ja zaskoczona jej słowami spojrzałam na nią.
-On nie jest moim chłopakiem, to przyjaciel-powiedziałam.
-Och, wielka szkoda, bylibyście wspaniałą parą-powiedziała uśmiechając się. Ja natomiast zawstydziłam się. Nie lubiłam rozmawiać z ludźmi na temat miłości, bądź innego uczucia, po prostu wolałam zachować to dla siebie. Leżałam tam jeszcze przez chwilę, aż doktorka podała mi leki.
-Zażyj te lekarstwa i odpocznij, jesteś jeszcze trochę osłabiona. Jeśli twój stan zdrowia minimalnie się poprawi, to prawdopodobnie wrócisz do domu-powiedziała poprawiając mi poduszkę-Więc wrócę do ciebie niebawem, jakbyś czegoś potrzebowała to zgłoś się do recepcji-dodała wychodząc z sali. Chciałam już wstać i trochę się przejść, jednak ktoś mi przeszkodził.
-Nie, masz odpocząć-powiedział Ellington kucając przede mną. Ja tylko wywróciłam oczami i spojrzałam na niego.
-Wytłumacz mi coś Ellington-powiedziałam.
-Co mam ci tłumaczyć?-spytał.
-Jak ja się tu znalazłam?
-Byłem na tej imprezie Delly, musiałem tam być, aby mieć pewność, że jesteś bezpieczna. Ostatnio działo się wiele nieciekawych sytuacji, więc bałem się o ciebie. Obserwowałem cię z niedalekiej odległości. Kiedy zaczęłaś uciekać przed tym facetem, to zacząłem biec jak najszybciej mogłem, aby was dogonić. Chciałem mu przyłożyć, ale zauważyłem, że ty upadłaś. Wtedy podbiegłem do ciebie i pośpiesznie wziąłem cię na ręce. Tamten koleś wykorzystał sytuacje i uciekł. Ja natomiast zacząłem mówić do ciebie na co wcale nie reagowałaś, więc poszedłem z tobą do szpitala-powiedział. Ja natomiast zszokowana spojrzałam na niego.
-Kim był ten facet?
-Wiesz Delly, twój tata pożyczył od niego sporą sumę pieniędzy. Twój tata miał w pracy kłopoty finansowe, więc było to konieczne. On torturował twojego ojca, dlatego ja często mu pomagałem. Ten koleś kilka razy nastraszał go, że zabije go bądź jego rodzinę. Zawsze kiedy nie wracał do domu na noc mówił wam, że to wyjazd roboczy, gdyż bał się wracać do domu z podbitym okiem. Po śmierci twojej rodziny oddałem mu część pieniędzy, jednak on wziął kasę i mnie wyśmiał. Od tamtego momentu go nie spotkałem, ale teraz zrozumiałem, że on nie chce żadnej kasy, on chce ciebie Rydel. On chce się zemścić.
Z przerażeniem patrzałam na Ellingtona, który mówił wszystko z wielką powagą. Mój ojciec miał problemy? Czy to możliwe, że to był powód ich śmierci? Wszystko mieszało mi się w głowie. Bałam się co teraz może się stać.
-Delly, spokojnie. Ja nigdy nie pozwolę, aby stała ci się jakakolwiek krzywda, obiecuję że on cię nie dotknie-powiedział siadając na łóżku obok mnie. Ja pośpiesznie wtuliłam się w jego ciepły tors. Czułam bicie jego serca. Uniosłam głowę ku górze i spojrzałam w jego brązowe oczy. On przybliżył się do mnie i wbił swoje malinowe usta w moje wargi. Całował mnie tak czule i delikatnie. Nigdy się tak nie całowałam, on robił to zupełnie inaczej. Po chwili ja odwzajemniłam pocałunek. Po skończonej czynności Ellington spojrzał na mnie.
-Delly, powinnaś odpocząć-powiedział wstając. Ja natomiast szybko złapałam jego rękę.
-Nie Ellington, proszę zostań tu ze mną-poprosiłam. On odwrócił się w moją stronę.
-Dobrze, ale proszę, prześpij się, wtedy będziemy mogli wrócić do domu-powiedział siadając na krześle obok mojego łóżka. Elington był oparty na moim łóżku dzięki czemu złapałam jego rękę i splotłam nasze dłonie zamykając oczy. Zasnęłam.
***
Obudziłam się, jednak w pobliżu nie zastałam Ellingtona. Wstałam pośpiesznie z łóżka, czułam się o niebo lepiej niż przedtem. Wyszłam szybkim krokiem z sali i skierowałam się w stronę mojego lekarza.
-Witaj Rydel. I jak, lepiej się już czujesz-spytała uśmiechnięta.
-Tak, czuję się świetnie.
-Wydaje mi się, że możesz już wrócić do domu. A więc ja idę cię wypisać, a ty lepiej idź do tego twojego przyjaciela, czeka na ciebie na korytarzu-powiedziała klepiąc mnie po ramieniu. Ja tylko posłałam jej uśmiech i poszłam w stronę Ellingtona.
-Rozumiem, że wracamy do domu?-spyta uśmiechnięty.
-Tak.
-Masz, przywiozłem dla ciebie ubrania z domu, przebierz się i jedziemy-powiedział podając mi do ręki torbę z ciuchami.
-Dzięki Ell-odpowiedziałam i poszłam do łazienki, która znajdowała się w mojej sali. Zdjęłam z siebie szpitalną koszulę nocną i przebrałam się w moje ubrania. Poprawiłam jeszcze włosy ręką, gdyż nie miałam szczotki i byłam gotowa do wyjścia. Zabrałam wszystkie moje rzeczy, które przy sobie miałam i wyszłam z sali.
-Gotowa?
-Gotowa-powiedziałam i szliśmy w stronę wyjścia. Gdy wyszliśmy z budynku poczułam przyjemny ciepły wiatr. Pogoda ponownie dopisywała. Ellingtona jednym ruchem otworzył mi drzwi do samochodu i usiadłam na miejscu obok kierowcy. Podczas jazdy słychać było tylko muzykę wydobywającą się z radia. Ja natomiast rozmyślałam nad tym co stało się w szpitalu. Chyba zbyt bardzo mnie poniosło, ale ja naprawdę potrzebuję kogoś kto będzie dla mnie kimś ważnym w życiu.
-Jesteśmy Delly-powiedział Ellington wysiadając z samochodu. Na jego słowa wyszłam z auta i szłam za nim do domu. Zdjęłam pośpiesznie moje trampki i weszłam do kuchni.
-Jesteśmy Delly-powiedział Ellington wysiadając z samochodu. Na jego słowa wyszłam z auta i szłam za nim do domu. Zdjęłam pośpiesznie moje trampki i weszłam do kuchni.
-Zrobiłem obiad, gdyż wiedziałem, że będziesz głodna-powiedział nakładając jedzenie na talerz.
-Tak i to bardzo-opowiedziałam oblizując usta-A co takiego pysznego przygotowałeś?
-Kotlety z ziemniakami-powiedział na co ja zaśmiałam się-Wybacz, marny ze mnie kucharz.
-Tyle to wiem-powiedziałam z uśmiechem-Ale jestem tak strasznie głodna, że zjem wszystko. On tylko uśmiechnął się na moje słowa i podał mi talerz z posiłkiem, po czym usiadł naprzeciwko mnie. Zjedliśmy obiad nie odzywając się do siebie. Ja nie miałam nic do roboty więc wzięłam naczynia i postanowiłam zmyć po obiedzie. Potem zaś poszłam wziąć długi, a zarazem relaksujący prysznic, właśnie tego było mi trzeba. Umyłam moje ciało i obmyłam je gorącą wodą. Zaraz później wyszłam spod prysznica. Nałożyłam na siebie miękki ręcznik i wytarłam moje mokre ciało. Chwilę potem założyłam moje ubrania. Gdy to zrobiłam podeszłam do lustra i zaczęłam rozczesywać moje mokre włosy. Po wykonaniu danych czynności ruszyłam do mojego pokoju w celu odnalezienia jakiejś ciekawej książki. Wyciągnęłam jedną z wielu książek na półce i zabrałam ze sobą koc, gdyż w takiej pogodzie postanowiłam poczytać w ogrodzie. Zeszłam więc po schodach i zauważyłam, że do Ellington przyszedł jego przyjaciel Riker. Pokiwałam mu tylko na znak powitania i poszłam na zewnątrz. Rozwinęłam mój koc na trawie i wygodnie się na nim położyłam. Otworzyłam więc książkę i zaczęłam czytać wstęp. Przeczytałam zaledwie paręnaście stron, kiedy ktoś mi przeszkodził.
-Tak i to bardzo-opowiedziałam oblizując usta-A co takiego pysznego przygotowałeś?
-Kotlety z ziemniakami-powiedział na co ja zaśmiałam się-Wybacz, marny ze mnie kucharz.
-Tyle to wiem-powiedziałam z uśmiechem-Ale jestem tak strasznie głodna, że zjem wszystko. On tylko uśmiechnął się na moje słowa i podał mi talerz z posiłkiem, po czym usiadł naprzeciwko mnie. Zjedliśmy obiad nie odzywając się do siebie. Ja nie miałam nic do roboty więc wzięłam naczynia i postanowiłam zmyć po obiedzie. Potem zaś poszłam wziąć długi, a zarazem relaksujący prysznic, właśnie tego było mi trzeba. Umyłam moje ciało i obmyłam je gorącą wodą. Zaraz później wyszłam spod prysznica. Nałożyłam na siebie miękki ręcznik i wytarłam moje mokre ciało. Chwilę potem założyłam moje ubrania. Gdy to zrobiłam podeszłam do lustra i zaczęłam rozczesywać moje mokre włosy. Po wykonaniu danych czynności ruszyłam do mojego pokoju w celu odnalezienia jakiejś ciekawej książki. Wyciągnęłam jedną z wielu książek na półce i zabrałam ze sobą koc, gdyż w takiej pogodzie postanowiłam poczytać w ogrodzie. Zeszłam więc po schodach i zauważyłam, że do Ellington przyszedł jego przyjaciel Riker. Pokiwałam mu tylko na znak powitania i poszłam na zewnątrz. Rozwinęłam mój koc na trawie i wygodnie się na nim położyłam. Otworzyłam więc książkę i zaczęłam czytać wstęp. Przeczytałam zaledwie paręnaście stron, kiedy ktoś mi przeszkodził.
-Ej, Delly-usłyszałam szeptanie z niedaleka. Odwróciłam się w bok i ujrzałam Ryana, który wchodził przez płot.
-Co ty tu robisz?-spytałam cicho-Idź stąd Ryan-powiedziałam surowym tonem.
-Zauważyłem cię przechodząc obok twojego domu, dlaczego wczoraj uciekłaś?-spytał.
-Nie powinno cię to obchodzić.
-Ale mnie obchodzi-powiedział zbliżając się do mnie. Chciał mnie pocałować, jednak odsunęłam się od niego.
-Nie Ryan, między nami nigdy nic nie było i nie będzie-powiedziałam cofając się w tył.
-Mylisz się słonko-powiedział uśmiechając się chytrze. Złapał mnie za krańce mojej bluzki i przyciągnął mnie do siebie
-Zostaw mnie kurwa!-krzyknęłam odpychając go. On natomiast spojrzał na mnie złowrogo.
-Delly, coś się dzieje?-spytał z domu Ellington.
-Kto tam jest do cholery, twój chłopak?-spytał wkurzony Ryan.
-Wynoś się powiedziałam!-krzyknęłam po raz ostatni, a on podszedł do płotu.
-To jeszcze nie koniec Delly, dorwę tego gnoja. Ty jesteś tylko moja-powiedział i wyszedł. Na szczęście udało mi się go spławić, gdyż zaraz potem Ellington wszedł do ogrodu.
-Wszystko okej?-spytał zmartwiony.
-Co ty tu robisz?-spytałam cicho-Idź stąd Ryan-powiedziałam surowym tonem.
-Zauważyłem cię przechodząc obok twojego domu, dlaczego wczoraj uciekłaś?-spytał.
-Nie powinno cię to obchodzić.
-Ale mnie obchodzi-powiedział zbliżając się do mnie. Chciał mnie pocałować, jednak odsunęłam się od niego.
-Nie Ryan, między nami nigdy nic nie było i nie będzie-powiedziałam cofając się w tył.
-Mylisz się słonko-powiedział uśmiechając się chytrze. Złapał mnie za krańce mojej bluzki i przyciągnął mnie do siebie
-Zostaw mnie kurwa!-krzyknęłam odpychając go. On natomiast spojrzał na mnie złowrogo.
-Delly, coś się dzieje?-spytał z domu Ellington.
-Kto tam jest do cholery, twój chłopak?-spytał wkurzony Ryan.
-Wynoś się powiedziałam!-krzyknęłam po raz ostatni, a on podszedł do płotu.
-To jeszcze nie koniec Delly, dorwę tego gnoja. Ty jesteś tylko moja-powiedział i wyszedł. Na szczęście udało mi się go spławić, gdyż zaraz potem Ellington wszedł do ogrodu.
-Wszystko okej?-spytał zmartwiony.
-Tak, czytam książkę-powiedziałam.
-Dobra, to jak coś to jestem w salonie-powiedział i wyszedł. Odetchnęłam wtedy z ulgą. Po raz kolejny Ryan popsuł mi humor. Rzuciłam książką o ziemię i zamknęłam na chwilę oczy.
-Czemu to wszystko musi się tak komplikować...-powiedziałam sama do siebie. Zła wyszłam z ogrodu i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i spojrzałam na moją szafkę nocną. Od razu pomyślałam o żyletce, chciałam się pociąć. Przełknęłam głośno ślinę.
-Nie rób tego Rydel, bądź silna-mówiłam w myślach. Aby uniknąć tego postanowiłam wyjść na balkon. Spojrzałam w niebo. Na dworze było już dosyć ciemno.
-Dobra, to jak coś to jestem w salonie-powiedział i wyszedł. Odetchnęłam wtedy z ulgą. Po raz kolejny Ryan popsuł mi humor. Rzuciłam książką o ziemię i zamknęłam na chwilę oczy.
-Czemu to wszystko musi się tak komplikować...-powiedziałam sama do siebie. Zła wyszłam z ogrodu i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i spojrzałam na moją szafkę nocną. Od razu pomyślałam o żyletce, chciałam się pociąć. Przełknęłam głośno ślinę.
-Nie rób tego Rydel, bądź silna-mówiłam w myślach. Aby uniknąć tego postanowiłam wyjść na balkon. Spojrzałam w niebo. Na dworze było już dosyć ciemno.
-Alison, nie umiem poradzić sobie bez ciebie-powiedziałam patrząc w gwiazdy-To strasznie trudne siostro-dodałam, a po moim policzku spłynęłam drobna łza. Przetarłam ją lekko ręką i wzięłam głęboki oddech. Czasem zastanawiam się dlaczego Bóg sprawił, że ja nadal żyję? Zapewne gdybym umarła wraz z nimi nie cierpiałabym tak bardzo jak teraz i byłabym z nimi już na zawsze. Niestety los tak chciał, abym żyła z tym bólem do końca.
_________________________________________________________________________________
Nie mogłam wstawić tego rozdziału, bo miałam straszną sytuację w szkole. Ale z dniem dzisiejszym poprawiła się i to bardzo. Udało mi się poprawić jeden sprawdzian, a z kolejnego dostałam ocenę pozytywną ^^
Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, bo nauczyciele jak na złość robią nam kartkówki i sprawdziany przed świętami #NotCool . Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)