niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział szósty

Obudziłam się w moim łóżku. Uniosłam moją głowę ku górze i ujrzałam promienie słoneczne wydobywające się przez okno. Uśmiechnęłam się na ten widok i przetarłam ręką moje zaspane oczy. Chwyciłam do ręki telefon, który leżał na szafce, dochodziła godzina 13. Zauważyłam również, że dostałam wiadomość.
"Cześć Delly masz ochotę wpaść do mnie? Pogoda rewelacyjna, zabierz tylko bikini, posiedzimy przy basenie. Widzimy się o 14 u mnie-Isobel x"
Nie miałam dziś nic do roboty, więc pośpiesznie odpisałam Isobel i wstałam, aby się przygotować. Podeszłam do mojego biurka, ma którym leżała moja szczotka. Rozczesałam delikatnie włosy i spięłam je w wysokiego kucyka. Z szafy wyszperałam mój stary strój kąpielowy oraz ciuchy, z którymi powędrowałam do łazienki. Ubrałam się w nie, a potem umyłam zęby. Na końcu opłukałam twarz zimną wodą i wyszłam z toalety. Po wykonaniu tych czynności zeszłam schodami na dół. Była tu wielka cisza. Zdziwiłam się gdyż nie zastałam w domu Ellingtona. Weszłam do kuchni i na stole zauważyłam pewną kartkę.
"Jestem w pracy, zaczynam od długiego treningu. Zapomniałem ci wczoraj powiedzieć, że dziś mam ważną walkę. Wrócę do domu wieczorem, jakby coś się stało to dzwoń do Rikera-Ellington"
Nie lubiłam jego pracy. Zawsze bałam się, że coś może mu się stać, bądź będzie miał przez to jakieś kłopoty. Nie miałam pojęcia, dlaczego to jego pasja skoro zawsze jest taki miły i opiekuńczy. Ale cóż, skoro to coś co lubi robić, to nie mogę mu tego zabronić. Odłożyłam kartkę ponownie na stolik i podeszłam lodówki w celu przyszykowania sobie śniadania. Zrobiłam sobie nadzwyczajne kanapki z serem i rozpoczęłam konsumowanie posiłku. Po zjedzeniu odłożyłam mój talerz do zlewu i poszłam na korytarz. Ubrałam moje buty i wyszłam z domu. Zakluczyłam wszystkie zamki w drzwiach i ruszyłam w drogę. W przeciągu kilku minut byłam już u Isobel, gdyż mieszkała ona kilka domów dalej. Stanęłam więc przed drzwiami i przycisnęłam dzwonek do drzwi.
-Cześć Rydel, czuj się jak u siebie-powiedziała zapraszając mnie do środka. Jej dom naprawdę mnie zauroczył, był świetnie urządzony.
-Masz piękny dom-powiedziałam uśmiechając się-Mieszkasz tu sama?-spytałam z ciekawości.
-Nie, mieszkam z mamą, ale aktualnie nie ma jej w domu, gdyż jest w pracy-powiedziała.
-A co z tatą?-spytałam, jednak później trochę żałowałam, przecież nie powinny obchodzić mnie jej sprawy rodzinne.
-Moi rodzice rozwiedli się gdy miałam 10 lat, gdyż tata zdradził moją mamę. Nie widziałam go już od kilku lat, nawet nie wiem gdzie teraz jest. Wiem tyle, że ma już nową rodzinę...-powiedziała ze smutkiem. Zrobiło mi się przykro z tego powodu.
-Bardo mi przykro-powiedziałam przytulając ją.
-Jest okej, długo go nie widziałam i mam nadzieję, że już więcej go nie zobaczę-westchnęła-Chodźmy do ogrodu-dodała. Zrozumiałam, że nie ma ochoty rozmawiać na ten temat, więc poszłam za nią nie odzywając się. Gdy wyszliśmy na jej podwórko ujrzałam cudo. Wszystkie rośliny i kwiaty dodawały uroku temu miejscu. Uśmiechnęłam się na sam widok i usiadłam na jeden z leżaków. Zrzuciłam z siebie moje ubrania pozostając w bikini. Zaraz potem ułożyłam się wygodnie na leżaku i poczułam jak słoneczne ciepło ogrzewa moje ciało.
-Może drinka?-spytała Isobel podając mi szklankę do ręki. Podziękowałam jej i usłyszałam, muzykę dobiegającą z radia. Zamknęłam moje oczy i zaczęłam popijać mój napój. Strasznie brakowało mi takiego odpoczynku. Ostatnio ciągle tylko się stresuję, złoszczę i narzekam. Opalałyśmy się dobrą chwile, kiedy Isobel zadała mi pytanie.
-Masz ochotę popływać?
-Czemu nie-odpowiedziałam i wstałam z leżaka. Delikatnie zanurzyłam moje nogi w wodzie, a po kilku minutach zamoczyłam się cała. Isobel podała mi materac wodny, na którym się położyłam się razem z nią.
-Delly, chciałam się coś zapytać-powiedziała.
-Tak?
-Może to zabrzmi głupio, ale dlaczego mieszkasz z Ellingtonem, gdzie twoi rodzice?-spytała. Ja natomiast przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam czy powinnam powiedzieć jej prawdę, ale skoro ona opowiedziała mi swoją historię...
-Isobel, ja mam siostrę bliźniaczkę, to znaczy miałam. Moi rodzice wraz z nią zginęli w wypadku. Ellington wziął mnie pod opiekę...-powiedziałam a ona zszokowana patrzała na mnie.
-Jejku Delly, ja naprawdę nie wiedziałam.
-W porządku.
-Ja naprawdę cię podziwiam-powiedziała klepiąc mnie po ramieniu. Jej słowach dodały mi lekkiej otuchy, jednak nie chciałam już rozmawiać na ten temat.
Wtedy zapadła cisza. Słychać było tylko radio.
"Już dziś przekonamy się kto wygra walkę, kto zostanie naszym bohaterem. Jak myślicie? Będzie to Ellington Ratliff czy Ryan Dalton? Przekonaj się sam!"
-Zaraz, cco?-spytałam z niedowierzaniem. Ell miał walkę z Ryan'em? Nie, nie, nie, to nie możliwe. Złapałam się za głowę. To dlatego Ellington nie kazał mi się z nim spotykać, oni się znali. Isobel starała się mnie uspokoić jednak nie wyszło, nerwy wróciły. Wyszłam pośpiesznie z wody i zaczęłam grzebać w kieszeniach moich spodni, w celu odnalezienia telefonu. Gdy miałam go w ręku wybrałam numer do Rikera.
-Riker, chciałabym abyś mnie gdzieś zawiózł, to ważne-powiedziałam szybko.
-Dobrze, gdzie jesteś?-spytał. Pośpiesznie podałam mu adres Isobel i zakończyłam połączenie. Odłożyłam mój telefon na leżak i chwyciłam moje ubrania.
-Jedziesz ze mną Bela?
-Jeśli to nie problem to oczywiście-odpowiedziała. Ja natomiast pobiegłam w stronę łazienki, aby się przebrać. Ściągnęłam mój mokry strój kąpielowy i założyłam na siebie suchą bieliznę i ciuchy. Wyszłam przyśpieszonym krokiem z toalety i usłyszałam trąbienie samochodu.
-Jedziemy Isobel-powiedziałam i pociągnęłam ją za rękę. Strasznie się śpieszyłam, gdyż walka zaczynała się za kilka minut. Ona tylko zamknęła drzwi na klucz i weszłyśmy do samochodu.
-Gdzie chcesz jechać?-spytał zdziwiony Riker.
-Na walkę Ellingtona.
-Ale Ellington powiedział...
-Mam w dupie to co powiedział, chce tam jechać-powiedziałam zła.
-Okej, ale nie rób żadnych głupot Delly-powiedział i odpalił silnik samochodu. Przez całą drogę siedziałam w ciszy, byłam strasznie zła. Wszystko było takie dziwne.
-Jesteśmy-powiedział Riker. Ja pośpiesznie otworzyłam drzwi od samochodu i szłam w stronę hali.
-Rydel poczekaj!-krzyknęła Isobel w moją stronę.
-Nie warto się z nią sprzeczać, ona jest zbyt uparta-powiedział Riker, jednak ja zignorowałam to, teraz tylko chciałam porozmawiać z Ellingtonem. Było tu strasznie dużo ludzi. Przepchałam się przez tłumy, aby znaleźć Ellingtona. Wbiegłam na jakiś wielki korytarz.
-Jak się tu znalazłaś panienko?-spytał chwytając mnie za ramię.
-Jestem przyjaciółką Ellingtona, puść mnie.
Ochroniarz pociągnął mnie w stronę pomieszczenia.
-Ellington, znasz ją?-spytał. On tylko spojrzał się w moją stronę i kiwnął potwierdzająco głową. Ochroniarz natychmiastowo mnie puścił i wyszedł. Ellington siedział na ławce w samych spodenkach, zakładał rękawice na dłonie, nawet na zwrócił na mnie żadnej uwagi. Zajęłam więc miejsce obok niego.
-Nie miało cię tu być-powiedział obracając głowę w moją stronę.
-Ale jestem-odpowiedziałam-To dlatego nie pozwoliłeś mi spotykać się z Ryan'em?
-Nie Delly. On po prostu chciał mi ciebie zabrać.
-Co?-spytałam zdziwiona, nie rozumiałam o co mu chodziło.
-Nadal nie rozumiesz? Ty jesteś jedyną osobą, która jest mi bliska. On chciał cię odebrać, chciał abym upadł, abym nie miał żadnego wsparcia od nikogo. To ty zawsze byłaś powodem mojego szczęścia. On chciał mnie zniszczyć, abym skończył z tym co kocham robić i prawie mu się udało. Widziałem was kilka razy Rydel.
Spojrzałam się w jego piękne, brązowe oczy. Widziałam w nich smutek.
"Zapraszamy na ring Ellingtona Raliffa!"-usłyszałam w oddali. Ellington pośpiesznie wstał i kierował się w stronę wyjścia, jednak ja złapałam go za rękę i powstrzymałam go. 
-Ellington, dasz radę. Pokonasz go, wiem że potrafisz to zrobić, będę trzymała za ciebie kciuki na widowni. 
On spojrzał się na mnie. Ty razem w jego oczach było widać nadzieję. Nie mogąc się powstrzymać przybliżyłam się w jego stronę i musnęłam jego delikatne usta. Nie chciałam go teraz opuszczać, wiedziałam, że mnie potrzebuje. Nie miałam zamiaru kończyć tego pocałunku jednak przerwał nam prowadzący.
"Ellington, czekamy na ciebie!"
-Muszę iść Delly-powiedział odsuwając się.
-Dasz radę Ell, wykończ tego gnoja.

środa, 4 grudnia 2013

Rozdział piąty

Obudziłam się we wcześniej mi nieznanym pomieszczeniu. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam, że znajduję się w szpitalu. Odwróciłam się w moją lewą stronę i ujrzałam tam śpiącego Ellingtona przy moim łóżku. Siedział na jednym z krzeseł i opierał swoją głowę o ścianę. Wyglądał na strasznie przemęczonego, w dodatku zapewne było mu niewygodnie. Chciałam wstać z łózka, jednak poczułam wielkie ukłucie w brzuchu, jęknęłam z bólu. Nie mogłam się podnieść, nie potrafiłam, brakowało mi sił. Przypadkowo krzycząc obudziłam Ellingtona. Przestraszony pośpiesznie wstał  i pochylił się nade mną.
-Delly, wszystko w porządku?-spytał patrząc w moje oczy.
-Jest okej Ellington, tylko strasznie boli mnie brzuch...-powiedziałam.
-Poczekaj, pójdę po lekarza-powiedział pośpiesznie wstając z miejsca i ruszył w kierunku drzwi. Kiedy wyszedł zastanawiałam się co ja i on tak właściwie tu robię. Jak on mnie tam znalazł? Od tego momentu kiedy zemdlałam nic nie pamiętam.
-Witaj Rydel, jak się czujesz?-spytała lekarka.
-Czuję się dosyć dobrze, jednak strasznie boli mnie brzuch-odpowiedziałam.
-Rozumiem, zaraz zrobimy badania, czy mógłby pan na chwilę wyjść?-spytała patrząc w stronę Ellingtona.
-Jasne-powiedział wychodząc z sali. Natomiast lekarka podeszła do mnie bliżej i rozpoczęła badania.
-Widzę, że twój chłopak bardzo cię kocha, był tu całą noc przy tobie, prosiliśmy go aby wyszedł, jednak uparł się, że zostanie-powiedziała sprawdzając bicie mojego serca. Ja zaskoczona jej słowami spojrzałam na nią.
-On nie jest moim chłopakiem, to przyjaciel-powiedziałam.
-Och, wielka szkoda, bylibyście wspaniałą parą-powiedziała uśmiechając się. Ja natomiast zawstydziłam się. Nie lubiłam rozmawiać z ludźmi na temat miłości, bądź innego uczucia, po prostu wolałam zachować to dla siebie. Leżałam tam jeszcze przez chwilę, aż doktorka podała mi leki.
-Zażyj te lekarstwa i odpocznij, jesteś jeszcze trochę osłabiona. Jeśli twój stan zdrowia minimalnie się poprawi, to prawdopodobnie wrócisz do domu-powiedziała poprawiając mi poduszkę-Więc wrócę do ciebie niebawem, jakbyś czegoś potrzebowała to zgłoś się do recepcji-dodała wychodząc z sali. Chciałam już wstać i trochę się przejść, jednak ktoś mi przeszkodził.
-Nie, masz odpocząć-powiedział Ellington kucając przede mną. Ja tylko wywróciłam oczami i spojrzałam na niego.
-Wytłumacz mi coś Ellington-powiedziałam.
-Co mam ci tłumaczyć?-spytał.
-Jak ja się tu znalazłam?
-Byłem na tej imprezie Delly, musiałem tam być, aby mieć pewność, że jesteś bezpieczna. Ostatnio działo się wiele nieciekawych sytuacji, więc bałem się o ciebie. Obserwowałem cię z niedalekiej odległości. Kiedy zaczęłaś uciekać przed tym facetem, to zacząłem biec jak najszybciej mogłem, aby was dogonić. Chciałem mu przyłożyć, ale zauważyłem, że ty upadłaś. Wtedy podbiegłem do ciebie i pośpiesznie wziąłem cię na ręce. Tamten koleś wykorzystał sytuacje i uciekł. Ja natomiast zacząłem mówić do ciebie na co wcale nie reagowałaś, więc poszedłem z tobą do szpitala-powiedział. Ja natomiast zszokowana spojrzałam na niego.
-Kim był ten facet?
-Wiesz Delly, twój tata pożyczył od niego sporą sumę pieniędzy. Twój tata miał w pracy kłopoty finansowe, więc było to konieczne. On torturował twojego ojca, dlatego ja często mu pomagałem. Ten koleś kilka razy nastraszał go, że zabije go bądź jego rodzinę. Zawsze kiedy nie wracał do domu na noc mówił wam, że to wyjazd roboczy, gdyż bał się wracać do domu z podbitym okiem. Po śmierci twojej rodziny oddałem mu część pieniędzy, jednak on wziął kasę i mnie wyśmiał. Od tamtego momentu go nie spotkałem, ale teraz zrozumiałem, że on nie chce żadnej kasy, on chce ciebie Rydel. On chce się zemścić. 
Z przerażeniem patrzałam na Ellingtona, który mówił wszystko z wielką powagą. Mój ojciec miał problemy? Czy to możliwe, że to był powód ich śmierci? Wszystko mieszało mi się w głowie. Bałam się co teraz może się stać.
-Delly, spokojnie. Ja nigdy nie pozwolę, aby stała ci się jakakolwiek krzywda, obiecuję że on cię nie dotknie-powiedział siadając na łóżku obok mnie. Ja pośpiesznie wtuliłam się w jego ciepły tors. Czułam bicie jego serca. Uniosłam głowę ku górze i spojrzałam w jego brązowe oczy. On przybliżył się do mnie i wbił swoje malinowe usta w moje wargi. Całował mnie tak czule i delikatnie. Nigdy się tak nie całowałam, on robił to zupełnie inaczej. Po chwili ja odwzajemniłam pocałunek. Po skończonej czynności Ellington spojrzał na mnie.
-Delly, powinnaś odpocząć-powiedział wstając. Ja natomiast szybko złapałam jego rękę.
-Nie Ellington, proszę zostań tu ze mną-poprosiłam. On odwrócił się w moją stronę.
-Dobrze, ale proszę, prześpij się, wtedy będziemy mogli wrócić do domu-powiedział siadając na krześle obok mojego łóżka. Elington był oparty na moim łóżku dzięki czemu złapałam jego rękę i splotłam nasze dłonie zamykając oczy. Zasnęłam.


***

Obudziłam się, jednak w pobliżu nie zastałam Ellingtona. Wstałam pośpiesznie z łóżka, czułam się o niebo lepiej niż przedtem. Wyszłam szybkim krokiem z sali i skierowałam się w stronę mojego lekarza.
-Witaj Rydel. I jak, lepiej się już czujesz-spytała uśmiechnięta.
-Tak, czuję się świetnie.
-Wydaje mi się, że możesz już wrócić do domu. A więc ja idę cię wypisać, a ty lepiej idź do tego twojego przyjaciela, czeka na ciebie na korytarzu-powiedziała klepiąc mnie po ramieniu. Ja tylko posłałam jej uśmiech i poszłam w stronę Ellingtona.
-Rozumiem, że wracamy do domu?-spyta uśmiechnięty.
-Tak.
-Masz, przywiozłem dla ciebie ubrania z domu, przebierz się i jedziemy-powiedział podając mi do ręki torbę z ciuchami. 
-Dzięki Ell-odpowiedziałam i poszłam do łazienki, która znajdowała się w mojej sali. Zdjęłam z siebie szpitalną koszulę nocną i przebrałam się w moje ubrania. Poprawiłam jeszcze włosy ręką, gdyż nie miałam szczotki i byłam gotowa do wyjścia. Zabrałam wszystkie moje rzeczy, które przy sobie miałam i wyszłam z sali.
-Gotowa?
-Gotowa-powiedziałam i szliśmy w stronę wyjścia. Gdy wyszliśmy z budynku poczułam przyjemny ciepły wiatr. Pogoda ponownie dopisywała. Ellingtona jednym ruchem otworzył mi drzwi do samochodu i usiadłam na miejscu obok kierowcy. Podczas jazdy słychać było tylko muzykę wydobywającą się z radia. Ja natomiast rozmyślałam nad tym co stało się w szpitalu. Chyba zbyt bardzo mnie poniosło, ale ja naprawdę potrzebuję kogoś kto będzie dla mnie kimś ważnym w życiu. 
-Jesteśmy Delly-powiedział Ellington wysiadając z samochodu. Na jego słowa wyszłam z auta i szłam za nim do domu. Zdjęłam pośpiesznie moje trampki i weszłam do kuchni.
-Zrobiłem obiad, gdyż wiedziałem, że będziesz głodna-powiedział nakładając jedzenie na talerz.
-Tak i to bardzo-opowiedziałam oblizując usta-A co takiego pysznego przygotowałeś?
-Kotlety z ziemniakami-powiedział na co ja zaśmiałam się-Wybacz, marny ze mnie kucharz.
-Tyle to wiem-powiedziałam z uśmiechem-Ale jestem tak strasznie głodna, że zjem wszystko. On tylko uśmiechnął się na moje słowa i podał mi talerz z posiłkiem, po czym usiadł naprzeciwko mnie. Zjedliśmy obiad nie odzywając się do siebie. Ja nie miałam nic do roboty więc wzięłam naczynia i postanowiłam zmyć po obiedzie. Potem zaś poszłam wziąć długi, a zarazem relaksujący prysznic, właśnie tego było mi trzeba. Umyłam moje ciało i obmyłam je gorącą wodą. Zaraz później wyszłam spod prysznica. Nałożyłam na siebie miękki ręcznik i wytarłam moje mokre ciało. Chwilę potem założyłam moje ubrania. Gdy to zrobiłam podeszłam do lustra i zaczęłam rozczesywać moje mokre włosy. Po wykonaniu danych czynności ruszyłam do mojego pokoju w celu odnalezienia jakiejś ciekawej książki. Wyciągnęłam jedną z wielu książek na półce i zabrałam ze sobą koc, gdyż w takiej pogodzie postanowiłam poczytać w ogrodzie. Zeszłam więc po schodach i zauważyłam, że do Ellington przyszedł jego przyjaciel Riker. Pokiwałam mu tylko na znak powitania i poszłam na zewnątrz. Rozwinęłam mój koc na trawie i wygodnie się na nim położyłam. Otworzyłam więc książkę i zaczęłam czytać wstęp. Przeczytałam zaledwie paręnaście stron, kiedy ktoś mi przeszkodził.
-Ej, Delly-usłyszałam szeptanie z niedaleka. Odwróciłam się w bok i ujrzałam Ryana, który wchodził przez płot.
-Co ty tu robisz?-spytałam cicho-Idź stąd Ryan-powiedziałam surowym tonem.
-Zauważyłem cię przechodząc obok twojego domu, dlaczego wczoraj uciekłaś?-spytał.
-Nie powinno cię to obchodzić.
-Ale mnie obchodzi-powiedział zbliżając się do mnie. Chciał mnie pocałować, jednak odsunęłam się od niego.
-Nie Ryan, między nami nigdy nic nie było i nie będzie-powiedziałam cofając się w tył.
-Mylisz się słonko-powiedział uśmiechając się chytrze. Złapał mnie za krańce mojej bluzki i przyciągnął mnie do siebie
-Zostaw mnie kurwa!-krzyknęłam odpychając go. On natomiast spojrzał na mnie złowrogo.
-Delly, coś się dzieje?-spytał z domu Ellington.
-Kto tam jest do cholery, twój chłopak?-spytał wkurzony Ryan.
-Wynoś się powiedziałam!-krzyknęłam po raz ostatni, a on podszedł do płotu.
-To jeszcze nie koniec Delly, dorwę tego gnoja. Ty jesteś tylko moja-powiedział i wyszedł. Na szczęście udało mi się go spławić, gdyż zaraz potem Ellington wszedł do ogrodu.
-Wszystko okej?-spytał zmartwiony.
-Tak, czytam książkę-powiedziałam.
-Dobra, to jak coś to jestem w salonie-powiedział i wyszedł. Odetchnęłam wtedy z ulgą. Po raz kolejny Ryan popsuł mi humor. Rzuciłam książką o ziemię i zamknęłam na chwilę oczy.
-Czemu to wszystko musi się tak komplikować...-powiedziałam sama do siebie. Zła wyszłam z ogrodu i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i spojrzałam na moją szafkę nocną. Od razu pomyślałam o żyletce, chciałam się pociąć. Przełknęłam głośno ślinę.
-Nie rób tego Rydel, bądź silna-mówiłam w myślach. Aby uniknąć tego postanowiłam wyjść na balkon. Spojrzałam w niebo. Na dworze było już dosyć ciemno.
-Alison, nie umiem poradzić sobie bez ciebie-powiedziałam patrząc w gwiazdy-To strasznie trudne siostro-dodałam, a po moim policzku spłynęłam drobna łza. Przetarłam ją lekko ręką i wzięłam głęboki oddech. Czasem zastanawiam się dlaczego Bóg sprawił, że ja nadal żyję? Zapewne gdybym umarła wraz z nimi nie cierpiałabym tak bardzo jak teraz i byłabym z nimi już na zawsze. Niestety los tak chciał, abym żyła z tym bólem do końca.


_________________________________________________________________________________
Nie mogłam wstawić tego rozdziału, bo miałam straszną sytuację w szkole. Ale z dniem dzisiejszym poprawiła się i to bardzo. Udało mi się poprawić jeden sprawdzian, a z kolejnego dostałam ocenę pozytywną ^^
Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, bo nauczyciele jak na złość robią nam kartkówki i sprawdziany przed świętami #NotCool . Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał ;)


poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział czwarty

Obudziłam się ze strasznym bólem. Ręką dotknęłam mojego prawego policzka, strasznie mnie to zabolało. Jednym ruchem wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Gdy spojrzałam na moje odbicie otworzyłam szeroko oczy. Miałam kilka siniaków, skaleczeń oraz wysuszonej krwi na twarzy. Przestraszyłam się, przecież za kilka godzin mam zakończenie szkoły. Na dodatek co powiem Ellingtonowi? Chwyciłam do ręki mokrą chusteczkę, po czym przetarłam moją zabrudzoną twarz. Wyglądałam strasznie. W tym momencie poczułam ból w sercu. Uświadomiłam właśnie sobie, że nikt nigdy mnie nie pokocha, nigdy nie doznam prawdziwej miłości. Rozpłakałam się, znowu. Nie potrafię żyć ze świadomością, że jestem inna, nielubiana i niechciana. Podparłam się o biurko i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech, tak zazwyczaj robię, gdy chce się uspokoić. Chciałam już zakryć te wszystkie rany, kiedy nagle do pokoju wszedł Ellington.
-Boże, Delly, co ci się stało?-spytał przerażony podbiegając w moją stronę. Ja tylko jedną ręką przetarłam moje łzy z policzka i spojrzałam na niego.
-Nic Ellington, wszystko w porządku-powiedziałam powstrzymując się od płaczu.
-Rydel, ktoś cię pobił...-powiedział podnosząc mój podbródek. Delikatnie przejechał ręką po moich ranach. Poczułam ciepły dreszcz.
-Rydel, powiedz kto ci to zrobił, skarbie-powiedział głaszcząc mnie po włosach.

-Ell, sama nie wiem, on, ja go nie znam-powiedziałam tuląc się do niego. Tylko przy nim czułam się bezpieczna, wiedziałam, że stanął by w mojej obronie. Ellington przybliżył się w moją stronę i pocałował mnie w czubek mojej głowy.
-Jesteś pewna, że nie wyrządził ci większej krzywdy?-spytał odgarniając moje włosy za ucho. Przełknęłam mocno ślinę i postanowiłam powiedzieć mu prawdę.
-On chciał mnie zgwałcić-powiedziałam cicho płacząc w ramię Ellingtona. Spojrzałam na jego twarz, był wściekły.
-Boże, niech tylko dorwę tego gnoja, obiecuję ci, że nie odpuszczę-powiedział głaszcząc mnie po plecach-On ci nic nie zrobił?-spytał bojąc się o mnie.
-Na szczęście nic się nie wydarzyło, gdyż mój kolega stanął w mojej obronie-powiedziałam. Nie wiedziałam, dlaczego nazwałam Ryana kolegą, ale cóż, jestem mu wdzięczna za to co dla mnie zrobił.
-Delly, obiecuję ci, że nie zostawię tak tej sprawy, znajdę tego dupka. A teraz mamy mało czasu, więc ubieraj się na zakończenie, pojadę z tobą-powiedział sadzając mnie na łóżku-Bynajmniej będę miał pewność, że jesteś bezpieczna-dodał i ruszył w kierunku drzwi. Gdy poszedł wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, aby wyjąć moją sukienkę. Przypomniałam sobie o niej dopiero dzisiaj, nigdy nie miałam jej jeszcze ubrane. Dostałam ją kiedyś od mamy, była śliczna. Szybkim ruchem zrzuciłam z siebie moją piżamę i ubrałam się w sukienkę. Wyszukałam już tylko buty i ubranie miałam już przygotowane. Podeszłam więc do mojego biurka, oczyściłam moją twarz, a zaraz później rany zamaskowałam pudrem. Co prawda, były one dosyć widoczne, jednak mniej przykuwały uwagę.  Wykonałam jeszcze lekki makijaż i w zaledwie parę minut byłam gotowa do wyjścia. Wyszłam więc z pokoju, a w korytarzu spotkałam Ellingtona, który wiązał sobie krawat.
-Moja piękność-powiedział uśmiechając się.
-Daj pomogę ci-zaśmiałam się pomagając mu.
-A więc, gotowa?-spytał.
-Tak, możemy jechać-odpowiedziałam.


                                                                                                        ***
-Rydel Lynch-powiedziała dyrektorka wołając mnie. Ja dumna z siebie szłam wyprostowana w stronę nauczycielki. Stanęłam na przeciwko niej, a ona podarowała mi świadectwo, list gratulacyjny oraz pamiątkowe zdjęcie klasowe. Podziękowałam jej i po raz ostatni ją przytuliłam. 
-Bądź silna Rydel. Życzę ci powodzenia w dalszym życiu-powiedziała klepiąc mnie po ramieniu, a ja uśmiechnęłam się do niej. Zaraz potem stanęłam w rzędzie obok innych uczniów. W między czasie spojrzałam na Ellingtona, który zadowolony zaczął klaskać. Zaśmiałam się lekko, jednak starałam się zachować powagę. Staliśmy tam chwilę, jednak zaraz potem nastąpiło wielkie pożegnanie. Niedaleko mnie stała Isobel, więc od razu do niej podbiegłam.
-Gratulacje Isobel!-krzyknęłam do niej przytulając ją. Ona tylko uśmiechnęła się do mnie.
-Gratulacje Delly-powiedziała-Idziesz dziś na imprezę pożegnalną, tak?
-Jasne, że idę.
-Nie masz nic przeciwko, jeśli poszłybyśmy razem? Przyszłabym po ciebie-spytała. 
-To świetny pomysł, bądź u mnie o 18-odpowiedziałam z uśmiechem.
Stałam tak kilka minut rozmawiając z Isobel, aż nagle podszedł do nas Ryan.
-Cześć Delly, możemy pogadać?-spytał łapiąc się za głowę. Przeraziłam się, kiedy ujrzałam jego blizny na ciele, boże to wszystko przeze mnie.
-To widzimy się wieczorem-powiedziała Isobel i poszła. Ja natomiast bacznie przyglądałam się Ryanowi.
-Boże Ryan przepraszam, to wszystko przeze mnie-powiedziałam.
-Nie, to ja przepraszam, za wszystko Rydel-odpowiedział-Wiem, że wcześniej cię zraniłem, ale zależy mi na tobie, proszę wybacz mi-powiedział patrząc w moje oczy. Ja natomiast stałam nie wiedząc co mam powiedzieć. Mimo tego, że mnie uratował to nie potrafiłam mu wybaczyć.
-Delly, kto to?-spytał Ellington. Momentalnie moje serce zaczęło bić jak oszalałe. 
-Um, to kolega-powiedziałam.
-Chodź już, musimy wracać do domu-oznajmił i pociągnął mnie za rękę. Odetchnęłam z ulgą, gdyż nie zadawał mi żadnych pytań na temat Ryana. Szliśmy szybkim krokiem w stronę samochodu. Ellington otworzył mi drzwi od auta i wracaliśmy do domu.
-Nie chcę, abyś spotykała się z tym kolesiem nigdy więcej-powiedział Ellington patrząc przed siebie. Zaśmiałam się.
-Rydel, on nie jest odpowiedni dla ciebie-mówił poważnym tonem. Jego mięśnie całkowicie się napięły. 
-Ell, spokojnie, to tylko kolega ze szkoły-powiedziałam. On natomiast odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał się na mnie. Uśmiechnęłam się lekko do niego, jednak on nie zareagował. Po kilku minutach spędzonych w ciszy byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do domu. Zdjęłam tylko moje buty i od razu skierowałam się w stronę mojego pokoju. Odłożyłam moje rzeczy ze szkoły na biurko i rzuciłam się na łóżko. W tym momencie poczułam właśnie, że jestem wolna, nie będę musiała już nigdy wracać do tej szkoły. Jednak zastanawiałam się co będzie dalej, jak to się wszystko potoczy. Postanowiłam trochę się zrelaksować, więc poszłam do łazienki i zaczęłam napuszczać wodę do wanny. Zdjęłam z siebie ubrania i szybkim ruchem weszłam do gorącej wody. Zamknęłam moje oczy i zaczęłam rozmyślać o tym co Ryan dziś do mnie powiedział 'zależy mi na tobie, proszę wybacz mi'. Przecież on zawsze traktował mnie jak jakiegoś śmiecia, a teraz mu na mnie zależy? Cóż, w tej chwili miałam wielki mętlik w głowie, wszystko mi się mieszało. Posiedziałam trochę w wannie, umyłam się i wyszłam. Oplotłam ręcznik wokół mojego ciała i podeszłam do lustra, aby wysuszyć włosy. Potem rozczesałam je i na włosach splotłam warkocza. Wyszłam z łazienki i kierowałam się w stronę szafy. Wyjęłam czystą bieliznę, koszule z ćwiekami i krótkie spodenki. Ubrałam ciuchy i podeszłam do lustra w pokoju, aby wykonać delikatny makijaż. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegałam już ze schodów, kiedy zauważyłam jak Ellington otwiera drzwi.
-To chyba jakaś pomyłka-powiedział na co ja zaśmiałam się.
-Ellington głupku, ona przyszła po mnie-powiedziałam, a on uśmiechnął się-Ellington, to jest Isobel, Isobel to jest Ellington-przedstawiłam ich.
-To co, podwieźć was dziewczyny?-zapytał.
-Nie dzięki, przejdziemy się.
-Dobra, tylko uważaj na siebie Delly, pilnuj ją Isobel-powiedział.
-Ellington!-krzyknęłam ze śmiechu. Zaraz potem wyszłyśmy z domu. Na dworze było jeszcze dosyć jasno. Impreza miała odbywać się na zewnątrz, można było ją nazwać takim festiwalem, gdyż podczas niej miały odbywać się różne koncerty. Nie miałyśmy stąd zbyt daleko, gdyż w oddali słychać było donośne dźwięki muzyki. W zaledwie kilka minut drogi byłyśmy na miejscu. Było tu strasznie dużo ludzi. 
-Cześć dziewczyny-usłyszałam. Pośpiesznie odwróciłam się w bok i ujrzałam tak zwaną 'ekipę'. Sama nie wiem dlaczego ich tak nazywam, ale cóż. Byli tam wszyscy, oprócz Ryana, nie było go z nimi.
-Gdzie jest Ryan?-spytała Isobel reszty.
-Siedzi sam przy stole, nie chciał tu iść z nami-powiedziała Shelby. Ja słysząc te słowa zrozumiałam, że chodzi o mnie. Nie chciałam psuć mu dzisiejszego dnia, więc postanowiłam do niego pójść i porozmawiać.
-Zaraz wracam-rzuciłam do nich i rozpoczęłam poszukiwania Ryana. Ilość ludzi strasznie utrudniała mi przejście. Na szczęście po kilku minutach go znalazłam.
-Ryan, wszędzie cię szukałam-powiedziałam do chłopaka.
-Delly to miłe, że przyszłaś, ale chyba wolałbym zostać tu sam.
-Nie ma mowy-odpowiedziałam.
-Ugh, dlaczego ty jesteś taka uparta...
-Dobra, słuchaj Ryan, przechodząc do rzeczy to ja chciałam cię przeprosić. I nie mów, że to nie moja wina, gdyż ja wiem swoje, proszę wybacz mi-powiedziałam.
-Delly...-chciał dokończyć, jednak przerwałam mu całując go. Tak, to ja go pocałowałam, choć nie wiem dlaczego to zrobiłam.
-Rydel, to było...-mówił dotykając swojej wargi.
-Tak, wiem. A teraz ładnie proszę abyś poszedł ze mną do reszty znajomych.
-Jasne-powiedział i szedł wraz ze mną. Nie odzywaliśmy się do siebie przez krótką chwilę. To, co łączyło mnie z Ryanem to było coś dziwnego, nigdy nie zrozumiem tego uczucia.
-Ryan!-zawołała Shelby przytulając go czule. Ja speszona zaczęłam drapać się po głowie.
-Ja może skoczę po piwo-powiedziałam odchodząc od nich. Nie wiem dlaczego, ale znów czułam się przy nich nieswojo. Podeszłam więc do pobliskiego baru. Stanęłam w kolejce za kilkoma osobami. Moją uwagę przykuł mężczyzna, który przez cały czas przyglądał mi się z chytrym uśmiechem. Stojąc tam wypadł mi telefon z kieszeni, więc schyliłam się, aby go podnieść. Jednak gdy to zrobiłam, przestraszyłam się. Chłopak, który stał przede mną miał dokładnie takie same buty, jak ten który włamał się do naszego domu, to właśnie na nich widniała ta wielka dziura. W dodatku tą samą twarz ujrzałam wczoraj u tego faceta, który próbował mnie zgwałcić. Pośpiesznie wstałam do pozycji stojącej i zaczęłam biec jak najszybciej mogłam, chciałam stąd uciec. Mężczyzna spostrzegł się, że przed nim uciekam, więc zaczął mnie gonić. Przyśpieszyłam tępo i wbiegłam w głąb lasu. Chciałam się tu gdzieś schować, byłam przerażona. Wbiegłam na jakąś opuszczoną ścieżkę i szukałam schronienia. Podczas biegu jednak wpadłam pod jakąś gałąź i straciłam przytomność.

_________________________________________________________________________________
No i mamy 4 rozdział ^^. Wiem, że rozdziały dodaję rzadko. Ale nie mam zbytnio czasu. Prawie codziennie mam sprawdzian/kartkówkę. Poza tym moja sytuacja z jednego przedmiotu jest niezbyt ciekawa więc póki moje oceny się nie polepszą (o ile się polepszą) to nie jestem pewna czy dam radę coś napisać. 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział trzeci

Obudziłam się. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam słoneczne promienie docierające z okna. Na dworze była piękna pogoda. Słychać było poranne ćwierkanie ptaków. Uśmiechnęłam się sama do siebie, pierwszy raz miałam tak wspaniałą pobudkę. Wstałam z łóżka i podeszłam w stronę okna. Ujrzałam tam dwójkę małych dziewczynek, które skakały przez skakankę. Widząc to od razu przypomniały mi się dobre czasy kiedy wraz z moją siostrą codziennie wychodziłyśmy na dwór. Zawsze wcześnie rano wychodziłyśmy się bawić, a wracałyśmy późnym wieczorem. Na samą myśl o tym na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Uradowana zeszłam na dół do kuchni. Gdy weszłam do pomieszczenia zastałam tam Ellingtona. 
-Dzień dobry-szepnęłam mu do ucha, a on odwrócił się w moją stronę.
-Dzień dobry-odpowiedział łapiąc mnie w pasie. Zaraz potem posadził mnie na blacie kuchennym. 
-Wszystko w porządku po wczoraj?-spytał troskliwie. Ja tylko kiwnęłam twierdząco głową, a on zaczął mnie łaskotać.
-Ellington, proszę przestań-powiedziałam śmiejąc się. Kochałam go za to, że często potrafił mnie rozweselić i pocieszyć. Ellington jest jedną osobą, do której mam tak wielkie zaufanie.
-Zrobiłem ci naleśniki-mruknął do mojego ucha.
-Nie wierzę, że to nie są kanapki-powiedziałam rozbawiona. Chciałam już zejść z blatu, aby zjeść, jednak Ellington mnie zatrzymał.
-Delly, poczekaj...-powiedział przytrzymując moje nadgarstki.
-Tak?-spytałam.
-Chcę, abyś wiedziała, że nigdy nie pozwolę na to, żeby ktokolwiek cię skrzywdził-oznajmił odgarniając przy tym moje blond włosy za ucho. Ja tylko spojrzałam się na niego i uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że mu na mnie zależy, chociażby w najmniejszym stopniu.
-Wiem Ellington-odpowiedziałam przytulając go. On natomiast posadził mnie do siebie na barana. 
-Ell, głupku, co ty robisz?-spytałam rozbawiona. On nie odpowiadając szedł dalej, aż w końcu zatrzymał się przy stole.
-Teraz życzę smacznego-powiedział stawiając mnie na nogi. Od razu poczułam wspaniały zapach naleśników. 
-Mam nadzieję, że się nie zatruję-zaśmiałam się. Zasiadłam do stołu i zaczęłam jeść posiłek. Naleśniki były przepyszne, naprawdę nie wiedziałam, że Ellington tak dobrze gotuje. Zjadłam więc posiłek z wielkim apetytem, a potem pobiegłam na górę do swojego pokoju, gdyż postanowiłam się ubrać. Otworzyłam moją szafę i wyjęłam z niej biały t-shirt, dżinsową kamizelkę oraz szorty. Podeszłam do mojej toaletki, gdzie wykonałam delikatny makijaż. Miałam dziś dużo wolnego czasu, więc postanowiłam wejść na twitter'a. Jednak gdy zobaczyłam jednego tweet'a moja twarz zbladła:


"Dziękuję za tamtą noc Delly, byłaś wspaniała x"

Byłam tak strasznie zła na Ryana, co on sobie wyobraża? Zmyśla głupoty i pisze je publicznie. Czułam się tylko wykorzystywana przez niego. Do tego jeszcze przypomniało mi się, że o 16 miał po mnie przyjechać. Ze złości zamknęłam mojego laptopa. Nie miałam zamiaru dłużej tam siedzieć, kto wie co jeszcze bym tam znalazła. Zdenerwowana rzuciłam laptopa na łóżko. Miałam ochotę się pociąć, bądź zrobić coś cokolwiek głupiego, więc wyszłam z pokoju, musiałam się jakoś odstresować. Zeszłam, więc na dół, jednak zastałam tam Ellingtona z jakąś dziewczyną.
-Um, Ellington, nie wiedziałam, że masz dziewczynę...-powiedziałam łapiąc się za głowę.
-C-co?-spytał zdziwiony-Delly, to jest Ana, przyjechała, aby wstawić dodatkowe zamki do drzwi, zabezpieczyć okna oraz wstawić kamery.
-Witam-powiedziała kobieta podając mi rękę. Ja tylko spojrzałam się na nią po czym się zarumieniłam. Nie chciałam tam stać, gdyż czułam się trochę nieswojo, dlatego też poszłam do salonu. Zauważyłam, jak Ellington i Ana wchodząc do ogrodu, więc włączyłam pierwszy lepszy program telewizyjny i zaczęłam oglądać film. Po chwili jednak spostrzegłam się, że jest to jakiś horror, więc pośpiesznie przełączyłam kanał. Chciałam już poszukać czegoś innego w telewizji, jednak usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegar na ścianie, było kilka minut po godzinie 16. No tak, to mógł być tylko Ryan. Pobiegłam szybko w stronę drzwi, gdyż nie chciałam, aby Ellington dowiedział się o tym, że znam kogoś takiego jak on. Zapewne nie byłby zadowolony.
-Cześć piękna-powiedział brunet.
-Błagam, idź do samochodu, zaraz do ciebie przyjdę-powiedziałam zdenerwowana.
-Nie wierzę ci, chcę pierw nagrodę.
-Jaką znów nagrodę?
-Pocałuj mnie, to poczekam w samochodzie-powiedział szczerząc się. Ja tylko spojrzałam na niego zła, ale nie miałam wyjścia. Podeszłam do niego i pocałowałam go, jednak zrobiłam to z przymusu. Nie miałam z tego żadnej przyjemności. Po wykonaniu polecenia odepchnęłam chłopaka od siebie.
-A teraz idź do auta-fuknęłam i przymknęłam lekko drzwi.
Poszłam szybko do Ellingtona, aby powiedzieć mu, że wychodzę.
-Ktoś dzwonił do drzwi?-spytał.
-Tak, to moja koleżanka. Nie masz nic przeciwko, aby wyszła do niej?-kłamałam.
-Jasne, możesz iść, tylko wróć na noc-powiedział.
-O to na pewno nie musisz się martwić-powiedziałam cicho do siebie. Zaraz później wyszłam z domu. Nie chciałam z nim jechać, ale gdybym tego nie zrobiła, to Ellington by się dowiedział. Wsiadłam więc do samochodu.
-To było niezłe mała-powiedział śmiejąc się szyderczo.
-Zamknij się, nigdy tego nie powtórzę-powiedziałam. On wcale mnie nie słuchał. 
-Gdzie my jedziemy?-spytałam.
-Zobaczysz, na pewno ci się spodoba-odpowiedział kładąc rękę na moim udzie. Pośpiesznie zdjęłam jego dłoń.
-Nie pozwalaj sobie!-krzyknęłam. On natomiast po raz kolejny się zaśmiał. Wkurzało mnie jego zachowanie. Był kompletnym dupkiem, który nie okazywał szacunku chyba żadnej dziewczynie.
-Jesteśmy-powiedział Ryan otwierając drzwi. Wychodząc spostrzegłam się gdzie jesteśmy. Byliśmy na pobliskiej plaży w Los Angeles. Szliśmy wzdłuż szerokiej ścieżki, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Moją uwagę od razu przykuły wcześniej już poznane dziewczyny oraz kilku mężczyzn. Najbardziej ucieszyłam się z tego powodu, iż wśród dziewczyn była też Isobel.
Przywitałam się z wszystkimi po kolei, a zaraz potem usiadłam koło brunetki.
-Cześć Delly-przywitała mnie dziewczyna-Idziesz jutro, na imprezę pożegnalną ze szkoły?
-Tak-powiedziałam.
-To się spotkamy-uśmiechnęła się do mnie-Masz już wybraną sukienkę?
Gdy dziewczyna spytała się mnie, złapałam się za głowę.
-Boże, zupełnie o tym zapomniałam!-przez to całe zamieszanie kompletnie zapomniałam o zakończeniu roku i tej imprezie. Ucieszyłam się z tego strasznie, gdyż nareszcie, będę miała już spokój od tego wszystkiego.
-Proszę, proszę, kto tu przyszedł-powiedziała Shelby krzyżując ręce na piersi.
Spojrzałam tylko na nią i posłałam jej złowrogie spojrzenie. 
-Coś ci nie pasuje Shelby?-spytała zła Isobel.
-Tak, ona nie należy do naszego towarzystwa i nigdy nie będzie do niego należeć-powiedziała zdenerwowana.
-Spokojnie, nie mam takiego zamiaru-fuknęłam. Zła pośpiesznie wstałam z miejsca i ruszyłam w dalszą stronę plaży. Nie miałam ochoty tam z nimi przebywać.
-Delly, poczekaj!-krzyknęła Isobel idąc w moją stronę.
Ja usiadłam na wielkich kamieniach, które znajdowały się przy morzu. Zawsze wydawało mi się, że ci ludzie nie są źli, wszyscy są tacy sami, jednak kiedy już się z nimi spotykałam to nie miałam ochoty z nimi przebywać. Oni wszyscy są siebie warci, wszyscy oprócz Isobel, ona jest zupełnie inna.
-Rydel, nie przejmuj się nią-powiedziała Isobel głaszcząc mnie po ramieniu.
-Isobel, to wcale nie jest takie łatwe. Bardzo przejmuję się opinią innych-powiedziałam spuszczając głowę na dół. Tu nie chodziło tylko o Shelby, tyczyło się to również reszty tej 'ekipy'. W dodatku jeszcze te wszystkie problemy powodowały u mnie utratę humoru.
-Chcę ci pomóc Delly-powiedziała.
-Bardzo ci dziękuję Isobel, nawet nie wiesz ile ci zawdzięczam,ale nie obraź się, gdyż chciałabym teraz pobyć trochę sama-powiedziałam uśmiechając się.
-Ok, rozumiem.
Ona tylko odwzajemniła mój uśmiech po czym poszła. Ja natomiast odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech, a zaraz potem wypuściłam powietrze, to w pewien sposób mnie rozluźniało. Dość chłodne już powietrze dawało się we znaki, było mi trochę zimno. Leżałam tam chwilę, kiedy naglę poczułam jak ktoś mnie dotknął. Odwróciłam się. Ujrzałam tam wysokiego, nieznajomego kolesia z ekipy, strasznie się przeraziłam. 
-Hej mała, trochę się zabawimy-powiedział szeptem. Ja natomiast odsunęłam się od niego.
-Z-zostaw mnie-powiedziałam przestraszona.
-Mi nie uciekniesz, kochanie-odpowiedział łapiąc za dół mojej bluzki. szybko odsunęłam jego ręce. On natomiast niezadowolony uderzył mnie z pięści w twarz. Strasznie mnie to zabolało. Poczułam nawet, że z mojego policzka spływa krew.
-Pomocy!-krzyczałam jak najgłośniej mogłam.
-Zamknij się suko, albo będziesz martwa!-krzyknął w moją stronę. Byłam przerażona i prawie pewna, że ten facet mnie zgwałci. 
-Zostaw ją kretynie!-usłyszałam z tyłu. Obróciłam się i zauważyłam złego Ryana. Facet pośpiesznie rzucił mnie na ziemię i podszedł w stronę Ryana. 
-Zrobię z nią co zechcę-powiedział śmiejąc się. Natomiast wkurzony Ryan podszedł do niego i przyłożył mu prosto w twarz. Coraz bardziej bałam się tego co jeszcze się tu może zdarzyć, jednak niezmiernie cieszyłam się, że Ryan stanął w mojej obronie. Jednak bijatyka potoczyła się o wiele gorzej. Zakończyło się tym, że Ryan miał podbite oko i kilka ran na ciele, jednak tamten facet leżał nie przytomny na ziemi.
-Rydel, nic ci nie jest?-spytał Ryan podnosząc mój podbródek.
-Mam tylko drobne rany na twarzy, jest w porządku Ryan. Chcę tylko, abyś odwiózł mnie do domu-powiedziałam płacząc.
-Jasne, tylko nie płacz-powiedział przecierając łzy z mojej twarzy. Następnie ruszyliśmy w stronę samochodu. Nadal nie docierało do mnie to, co stało się właśnie przed chwilą, to było straszne. Siedziałam już w aucie z Ryanem jednak jechaliśmy w wielkiej ciszy. W końcu dotarliśmy na miejsce.
-Przepraszam Rydel-powiedział.
-Nie przepraszaj, gdyż to było nasze ostatnie spotkanie-powiedziałam i wybiegłam z samochodu.

sobota, 26 października 2013

Rozdział drugi

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Gdy lekko poruszyłam moim ciałem poczułam, że ktoś obejmuje mnie wokół talii. Odwróciłam się, był to Ryan. Pośpiesznie odsunęłam jego rękę i wstałam z łóżka. Czy ja właśnie z nim spałam? Możliwe było, że przyszedł w nocy i położył się obok mnie. Wiem, że na pewno do niczego nie doszło, gdyż byłam na tyle trzeźwa. Wysunęłam z kieszeni moich spodenek mój telefon. Spojrzałam na godzinę 13:20. Również moją uwagę przykuło 20 nieodebranych połączeń od Ellingtona. No tak, przecież zapomniałam mu powiedzieć o tym, że tu nocuję. Musiałam jak najszybciej wracać do domu. Założyłam swoje buty i kierowałam się w stronę wyjścia. Gdy wyszłam na zewnątrz załamałam się, było strasznie zimno,lał deszcz, a na dodatek była burza.
-Podwieźć cię piękna?-zapytał znany mi już głos.
Odwróciłam się i spojrzałam na Ryana. Nie wiedziałam czy powinnam z nim jechać, jednak nie miałam za bardzo wyjścia.
-Och, ile można się zastanawiać, wsiadaj-powiedział. Niechętnie poszłam za nim i wsiadłam do samochodu. Podczas jazdy panowała wielka cisza. Zastanawiałam się co powiem Ellingtonowi. Wiedziałam, że będzie na mnie wściekły, jednak nie miałam pojęcia co mu powiem.
-Jesteśmy księżniczko-usłyszałam.
-Nigdy więcej tak do mnie nie mów-fuknęłam. Chciałam już wychodzić z samochodu, kiedy Ryan złapał mnie za nadgarstek.
-Jutro będę po ciebie o 16, nie zapomnij o tym.
-Nigdzie nie idę.
-To nie było pytanie kotku-powiedział, a ja odsunęłam jego rękę i wyszłam z samochodu.
Miałam jego dość, czuł się, jakbym była jego własnością. 
Pociągnęłam za klamkę od drzwi i weszłam do środka. Gdy weszłam do salonu, zauważyłam, że Ellington ogląda mecz piłki nożnej z jego przyjacielem, Rikerem.
-Cześć...-powiedziałam niepewnie stając w rogu pomieszczenia. Ellington pośpiesznie odwrócił się i spojrzał w moją stronę.
-Gdzie ty do jasnej cholery byłaś?!-spytał ze złością. Przestraszyłam się trochę, gdy krzyknął. Nigdy nie znałam go od tej strony.
-Mówiłam przecież, że idę na imprezę.
-Dzwoniłem do ciebie wiele razy, nie wróciłaś do domu, chciałem już pójść na policję, jednak gdyby się o tym dowiedzieli to zapewne wylądowałabyś w jakiejś rodzinie zastępczej! Boże, czemu ty jesteś tak głupia!-wykrzyknął. Przez jego słowa poczułam wielkie ukłucie w sercu. Czułam się samotna, nie miałam na kogo liczyć. Czułam jak po moim policzku spływa łza.
-Ellington spokojnie, nie krzycz na nią, Delly idź do pokoju-powiedział Riker. Spojrzałam się tylko na Ellintona i totalnie się rozpłakałam. Wybiegłam stamtąd do mojego pokoju. Usiadłam na podłodze opierając się o moje łóżko. Zamknęłam na chwilę oczy. Przyszłam mi do głowy pewna myśl. Otworzyłam moją szufladę i wyjęłam z niej moje małe pudełko, w którym przechowywałam swoje rzeczy. Otworzyłam je i wyciągnęłam z niego żyletkę. Ostatnio trzymałam ją w ręku kilka lat temu. Tak, cięłam się, jednak odkąd obiecałam mojej siostrze, że nie zrobię już tego przestałam. Przyglądałam się jej. Tak strasznie kusiło mnie, aby się pociąć. Nie chciałam łamać mojej obietnicy, ale przecież mojej siostry już nie ma, nigdy już mnie nie pocieszy. Wyprostowałam, więc moją lewą rękę i zaczęłam się ciąć. Poczułam wielką ulgę, tak dawno tego nie robiłam. Co prawda trochę szczypało, ale w pewnym stopniu sprawiało przyjemność. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Pośpiesznie wrzuciłam żyletkę do szuflady i położyłam się na łóżku przykrywając kołdrą. Po chwili ktoś złapał za klamkę od moich drzwi, po czym je otworzył.
-Wychodzę, w tym czasie masz być w domu-powiedział Ellington i wyszedł z pokoju. 
Ja wkurzona rzuciłam poduszką o podłogę. Nienawidziłam gdy on mnie unikał. Na szczęście nie zdarzało to się często.
Leżąc tam uświadomiłam sobie, że jestem sama, kompletnie sama. Nie miałam na kogo liczyć. Rozpłakałam się, znowu. Nie umiałam sobie poradzić z tymi emocjami, które w tym momencie mi towarzyszyły. To naprawdę nie miłe uczucie kiedy jesteś nie chciana i nie lubiana, jest mi naprawdę z tym ciężko. Szczególnie wtedy kiedy ludzie wypominają mi moją przeszłość.
-Nie płacz Delly, bądź silna-mówiłam do siebie, przecierając ręką łzy. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam się przespać, odpocząć od tego wszystkiego.

                                                                                                           ***                                                                                                       

Ze snu rozbudziły mnie straszliwe wrzaski. Pośpiesznie wstałam. Spostrzegłam się, że dźwięki te słychać z ogrodu. Podeszłam do okna i zauważyłam całą na czarno ubraną osobę. Moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić na ten widok, strasznie się bałam. Podbiegłam do mojej szafki i wzięłam do ręki mój telefon, po czym wybrałam numer Ellingtona. Dzwoniłam kilka razy, jednak nikt nie odbierał.
-Ellington odbierz, proszę...-mówiłam zmartwiona.
Po kilku połączeniach odpuściłam, gdyż postanowiłam zadzwonić do Rikera.
-Riker? Proszę, daj mi Ellingtona, to ważne-powiedziałam szybko.On pośpiesznie wykonał moje polecenie.
-Tak?-spytał Ellington.
-Ell, ktoś jest w naszym ogrodzie-powiedziałam przerażona. Nagle usłyszałam wielki trzask, okazało się, że nieznajomy rozbił okno w salonie-Ellington, ktoś wybił okno!-krzyknęłam cicho łapiąc się za głowę.
-Delly, schowaj się pod łóżko, szybko. Ja już jadę, nie odzywaj się i nie panikuj-powiedział i się rozłączył. Ja natomiast szybko wykonałam jego polecenie i schowałam się pod łóżko. Usłyszałam czyjeś kroki po schodach. Przełknęłam cicho ślinę i włączyłam moją nagrywarkę w telefonie, aby nagrać tą osobę. Nagle ktoś wszedł do mojego pokoju. Poczułam wielkie ukłucie w brzuchu. Bałam się, że mnie znajdzie i porwie, bądź zrobi coś gorszego. Nieznajomy przybliżył się w moją stronę i zaczął grzebać w mojej kołdrze, zapewne chciał coś ukraść. Moją uwagę przykuły jego buty, na który widniała wielka dziura. Przeraziłam się, jak ten człowiek mógł wyglądać. Nieznajomy zaczął się coraz bardziej przybliżać, kiedy nagle usłyszałam, że ktoś wszedł do domu. W głębi duszy liczyłam na to, że będzie to Ellington. Nie myliłam się, gdyż facet, który był w moim pokoju otworzył okno i planował ucieczkę. Usłyszałam, że do pokoju wbiegł Ellington, który chciał złapać tego facet, jednak ten wyskoczył przez okno.
-Jeszcze się spotkamy skurwysynie!-krzyknął i schylił się pod łóżko.
-Delly, wszystko w porządku?-spytał pomagając mi wstać.
-Tak-powiedziałam, siadając na łóżko. Natomiast Ellington usiadł obok mnie i spojrzał się na mnie.
-Bałem się o ciebie-powiedział.
-Ellington, dziękuję ci.
-Za co?
-Za to, że jesteś przy mnie-powiedziała i przytuliłam go.








----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że dodaję rozdział po tak długim czasie. Nie miałam po prostu czasu. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i postaram się dodawać rozdziały bardziej regularnie. Ale nie obiecuję, ponieważ w szkole co chwile mam sprawdzian lub kartkówkę lub dużo zadania.  Po za tym pani z angielskiego uwzięła się na mnie. Więc wiecie... A jak mam wolne to chcę po prostu odpocząć. 
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał :)